Saturday, August 1, 2015

Minusy życia w Ameryce.

// ENGLISH VERSION HERE //


Hejka!

Dziś post ciut inny i pewnie się nie spodziewaliście, że i taki pojawi się u mnie na blogu, skoro ja taka zakochana w Ameryce, nie? No ale wiecie, nie ma to znaczenia, bo to tak jak w związku - kocha się drugą osobę, ale czasem ma się z nią problemy. Wiele ich nie będzie, ale to zawsze coś. Jeśli jesteście zainteresowani to czytajcie dalej, a jeśli macie swoje własne pomysły lub jakieś pytania, to piszcie śmiało w komentarzach :)


1. Droga opieka medyczna.
Dobra, na moje aktualne ubezpieczenie nie mogę narzekać, bo jest naprawdę super, ale jakbym go nie miała to ostatnio za kilka badań kontrolnych, które robiłam musiałabym zapłacić $1,614 (końcowo musiałam zapłacić tylko $25, bo wszystko pokryło mi ubezpieczenie). 
Pomyślałam, że podam Wam kilka przykładowych cen, żebyście mieli jakieś tam pojęcie. Głównie przyda się to pewnie tym, którzy wybierają się do Stanów. Ogólnie nie ma raczej sensu przeliczać na złotówki, bo ludzie tutaj zarabiają inaczej...
Poszłam do dentysty mając kupon z Groupona (polecam!), bo wtedy jeszcze miałam ubezpieczenie z agencji i za Groupona zapłaciłam $45. Okazało się, że musiałam mieć trzy małe plomby, za które zapłaciłam w sumie $390 (czyli $130 jedna). Czasami mówi się, że np. dla au pair lepiej byłoby polecieć do Polski, wyleczyć zęby i wrócić do USA, niż leczyć zęby w USA. Czasami faktycznie jest to prawda i w taki sposób wyszłoby taniej (ubezpieczenie au pair nie pokrywa kosztów leczenia stomatologicznego), ale nie zawsze! Myślenie, że w każdym przypadku jest tak samo jest niestety błędne.
Pisałam Wam o tym już, więc przytoczę tylko tym, którzy nie czytali. W zeszłym roku, gdy byliśmy w Washington D.C. trafiłam do szpitala, w którym widział mnie jeden lekarz, miałam kroplówkę, jakieś leki, spędziłam tam ok. 5-6 godzin no i byłam zabrana tam karetką. Później dostałam kilka rachunków i w sumie wycenili mi to wszystko na ok. $4,500, z czego ubezpieczenie, które wtedy miałam będąc w agencji au pair pokryło mi ok. $900, więc ja zapłacić musiałam $3,600.
W internecie czytałam, że za wyrwanie jednego zęba bez komplikacji to cena od $75 do $300 w zależności od miejsca zamieszkania, gabinetu, znieczulenia. W razie gdyby to było coś co trzeba zrobić od razu (np. wieczorem czy wchodząc między innymi pacjentami) od $300 do $450. Wyrwanie zęba mądrości bez komplikacji to koszt od $75-$200, w razie komplikacji może skoczyć nawet do $600 za jednego zęba.
Alicia w ostatnim czasie miała 5 wizyt u stomatologa i zliczony koszt wszystkiego to ok. $700 z czego ubezpieczenie pokryło właściwie 95% całości.
Naturalny poród to koszt ok. $2,600 bez komplikacji, a cesarskie cięcie to koszt ok. $4,500 również bez komplikacji bez ubezpieczenia. Doliczyć do tego trzeba też cała opiekę medyczną, wizyty u lekarza, itp. Oczywiście zależy w jakim szpitalu, bo można też zapłacić i $20,000 za poród naturalny bez komplikacji. Drogo? No trochę drogo.
Jeśli ma się dobre ubezpieczenie, to często pokrywa całość lub zostawia do zapłaty jakieś drobne. W razie braku ubezpieczenia czasem ma się poważny problem, ale często szpitale starają się pomóc i oferują przeróżne plany lub czasami nawet umażają 50% kosztów.
Ostatnio przeczytałam, że Stany Zjednoczone są krajem, w którym ludzie wydają najwięcej pieniędzy na leczenie nowotworów na świecie. Powiem Wam, że nie wiem czy ma to sens, skoro tutaj jest o wieeeeele więcej ludzi niż w takiej Polsce... Oczywiste jest to, że skoro ludzi jest o wiele więcej to i zachorowań jest więcej, więc pieniędzy również wydaje się więcej. Nie wiem, ja sobie tak to wytłumaczyłam.
Moja wskazówka przy okazji: jeśli szukacie w USA jakiegoś lekarza, to zamiast pytać na forach w necie czy opierać się tylko na tym, co ja napisałam, po prostu dzwońcie do danego gabinetu, bo jak sami widzicie ceny różnią się bardzo i spowodowane jest to przeróżnymi czynnikami. Wskazówka numer 2: jeśli nie macie ubezpieczenia to nie chorujcie poważnie ;)


2. Duże odległości do czegokolwiek...
...jeśli nie mieszka się w mieście, bo w tym przypadku to raczej nie ma problemu ze spacerami czy też transportem publicznym. Na obrzeżach dużych miast i ogólnie w tych mniejszych miejscowościach spacerować raczej ciężko, bo zazwyczaj chodniki są TYLKO na osiedlach i przy otwartych centrach handlowych (sklepy na zewnątrz). U mnie jest tak, że musiałabym iść po trawie i pagórkach, których tu pełno, więc nie jest to zbyt wygodne. Poza tym tutaj to jest tak rzadkie, że co chwilę ktoś by się zatrzymywał pytać czy nie potrzebuję pomocy i akurat z tym mam już doświadczenie. Do najbliższego sklepu spożywczego mam jakieś 7-8 minut autem, jest to niecałe 9km w jedną stronę. Jakoś nie wyobrażam sobie iść tak z siatami pełnymi jedzenia. Poczta jest w innym miejscu niż sklep, ale odległość jest taka sama. Najbliższy park z jeziorkiem jest obok poczty. Do fryzjera jadę 20 minut, na pieszo wyszłoby ok. 3 godziny z tego, co mówi mi Google (16,5km i znowu - po poboczu, gdzie piesi nie mają prawa przebywać). Najbliższy Starbucks - 2,5h na pieszo (13min autem). Wiecie, o co mi chodzi, nie? Wiem, że pewnie dla niektórych z Was tak żyło się też i w Polsce, ale ja w Warszawie WSZYSTKO czego potrzebowałam miałam w odległości 5 lub maksymalnie 10 minut na pieszo, więc dla mnie to była duża różnica. Dlatego też nie lubię, jak niektórzy uważają, że Amerykanie są tacy leniwi, bo oni to wszędzie jeżdżą autem. A no jeżdżą, bo inaczej ciężko, a na spacer to ja sobie mogę wyjść naokoło osiedla :) 


3. Różnice klimatu.
Tutaj problem może być w sumie wtedy, gdy np. ktoś z Georgii musi polecieć w listopadzie do np. Maine i nagle zorientuje się, że nie ma żadnych cieplejszych ciuchów, a jedyne "cieplejsze" buty to trampki. No niestety, ja nie mam w ogóle zimowych ciuchów, tzn. mam jedynie płaszcz, w którym przyleciałam do USA i który założyłam może kilka razy, jak nie miałam nic innego. W tym momencie, gdy to pisze u mnie jest 37 stopni Celsjusza w cieniu, a w Idaho (na północy USA) jest 13. Oczywiście nikogo to nie powinno dziwić, bo ten kraj jest ogromny, ale w sumie to taka ciekawostka. Kolejną ciekawostką niech będzie to, że w Kalifornii jest zazwyczaj zimniej niż u mnie ;)


4. Brak emerytur.
Czy to jest minus dla mnie? Nie wiem, na razie nie, ale wiele osób w internecie na to narzekało, więc pomyślałam, że o tym wspomnę. Przedstawiając to najprościej jak się da i na podstawie tego, co mówiła moja nauczycielka jak chodziłam na kurs - to czy pracownik dostanie emeryturę to decyzja pracodawcy. Nie ma tu czegoś takiego jak ZUS i emerytury zdarzają się rzadko, więc większość ludzi zwyczajnie odkłada pieniądze na starość - bo mają z czego odkładac - i w razie jakiejś awaryjnej sytuacji. Zdarza się jednak tak, że jedna osoba może mieć nawet i 5 emerytur, jeśli zmieniała pracę kilka razy i miała takie szczęście, że tak fajnie się udało.


5. Ogromne supermarkety.
Czasami tęsknię za takimi małymi warzywniakami, gdzie mogłam wejść na dwie minutki, wziąć co potrzebuję, wyjść. Tutaj nie mam takich małych sklepów i wszystkie to spore supermarkety, w których czasami spędzam dwie godziny szukając tego, czego potrzebuję. Ostatnio się wycwaniłam i włączam sobie stronę internetową danego sklepu, bo szukając produktu online zazwyczaj pokazuje Wam, w której alejce się on znajduje. Polecam!


6. Upały.
Pogoda w lato w Georgii jest... Hmm, do wytrzymania co prawda (klimatyzacja wszędzie!), ale jest strasznie, strasznie gorąco. Codziennie po ok. 45 stopni. Ja wiem, że czasami temperatura odczuwalna na słońcu zazwyczaj w Polsce też może sięgnąć prawie tyle, ale powiem Wam, że nawet jakby tak porównać 30 stopni tutaj i 30 stopni w Polsce - tutaj odczuwa się to o wiele bardziej, czuje się, jakby było o wiele cieplej. Duży wpływ na odczuwalność temperatury ma to, że jest tu duża wilgotność. Dlatego też jeśli człowiek się spoci, to ten pot nie leci z ciała, ale zostaje na nim, więc minuta i całe ciało jest lepkie, co nie jest zbyt przyjemne. Tutaj jest też tak, że jak leje deszcz czy jest burza, to po tym nie da się odetchnąć świeżym powietrzem, bo po burzach jest jeszcze cieplej niż przed. I jak się wyjdzie po deszczu na dwór to zauważy się ogromne ilości pary, bo ziemia jest tak nagrzana, że cały deszcz wyparuje w pięć minut. Jakby np. temperatura spadła nagle z 45 do 12 stopni, to zapewne narzekałabym, że strasznie mi zimno przy czym dzisiaj wieczorem i w nocy w Warszawie ma być ok. 11 stopni, a podobno jest lato.



Możecie być nieco zawiedzeni, że tylko tyle tu tego daję, no ale jakoś tak nic innego nie przychodzi mi do głowy szczerze mówiąc. A pisałam ten post tydzień, więc miałam czas na ewentualne poprawki czy na dodanie innych punktów. Ja tu mówiłam o Georgii, więc ciekawa jestem czy jest coś, co Wy dodalibyście jeśli chodzi o inne stany? Lub coś, co wiecie tylko ze słyszenia, bo mieszkacie w Polsce? :)

Do następnego!
Aga

21 comments:

  1. Do minusów dodałabym produkty w ogromnych rozmiarach. Chrupki w pieciolitrowych kubłach, mleko w baniakach jak na benzyne, ciężko np. kupić jednego loda na patyku (przynajmniej w NJ) bo pakowane są w kartonach po 6 sztuk i więcej. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nooo co do lodów to prawda. Chyba nigdy nie widziałam takiego pojedynczego do kupienia!

      Delete
  2. Weekend bez podatku jest tylko na rzeczy potrzebne do szkoly odziez, artykuly szkolne, pomoce np laptop to wszystko ma byc do 100$ i trwa od piatku do soboty .Z tego co sie orientowalam wsrod znajomych to ich rachunki za porod w GA to jakies 100000-15000 bez ubezpieczeni, bo takie rachunki dostaly( w tych widelkach) cesarki, komplikacje, dluzszy pobyt w szpitalu, jezeli chcesz miec pokoj i inne wygody itd to jeszcze wyzsze wiadomo. Apropo braku emerytur to widac jak to wyglada tutaj starsi ludzie musza jeszcze pracowac zeby sobie dorobic bo zycie wcale takie kolorowe tu nie jest jak sie nie mialo dobrze platnej pracy to nie bylo z czego odkladac na ta emeryture.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak zaznaczyłam na początku - wszystko zależy od przypadku, szpitala, ewentualnych komplikacji, leków, itp. Tak samo jak ze starszymi ludźmi, o których wspominasz - zależy od pracy, od stylu życia, zarządzania pieniędzmi i tak dalej. Na tego typu teksty nie ma jednoznacznej odpowiedzi i to, że Twoje znajome płaciły od 10 do 15 tysięcy nie oznacza, że nie znajdzie się taka, która dostanie rachunek na 5 tysięcy. No i to działa w obie strony oczywiście.
      Pozdrowienia!

      Delete
    2. Dzięki za rozjaśnienie tej sprawy z podatkiem. Następnym razem sprawdzę w internecie to, o czym podsłucham w sklepie ;)

      Delete
  3. To i ja podzielę się moimi spostrzeżeniami :) Na wstępie tylko zaznaczę, żeby niczego nie traktować jako hejt itp. bo wiadomo, każdy ma inne doświadczenia :) Co do stwierdzenia "ludzie tutaj zarabiają inaczej" to cóż, ja zarabiam $800 (netto) na miesiąc pracując full time, mam też znajomych, którzy przy pracy na pełen etat muszą wynajmować mieszkanie ze współlokatorami bo na inne ich nie stać (i nie mówię tu o NYC czy Kalifornii), więc nie zawsze jest tak różowo co do zarobków. Jeśli chodzi o szukanie lekarzy to raczej polecałabym inną ścieżkę: wejście na stronę ubezpieczyciela i sprawdzenie, który lekarz z naszej okolicy ma z nimi podpisaną umowę. Bo może się okazać, że np. mamy coś wliczone w pakiet i nie będziemy za to płacić idąc do gabinetu, który jest wpisany jako "provider", za to w innym policzą nam $50 czy $100. Co ciekawe, byłam niedawno u ginekologa (z listy ubezpieczyciela), zapłaciłam $70 (bo tak mam wpisane na tej "legitymacji", którą się dostaje na potwierdzenie ubezpieczenia i muszą tyle pobrać przy wizycie), później przyszedł mi czek z częściowym zwrotem tej kwoty od mojej przychodni, a później kolejny czek od ubezpieczyciela. Jak to podliczyłam to wyszło mi, że jestem na plusie :) Czyli dostałam $17 w gratisie za to, że poszłam na wizytę :D Z kolei dentyści to dopiero przeprawa, zauważyłam, że mało co chcą zrobić bez wcześniejszego umówienia się. Np. ukruszył mi się mały kawałek plomby i sama potrafiłam stwierdzić, że raczej całość trzeba będzie rozwiercić i dać nową plombę, żeby za jakiś czas mi się to wszystko nie rozsypało. Na pierwszej wizycie pan dr pokiwał głową i powiedział, że trzeba dać nową plombę (no zaskoczenie ;) ) i chyba zrobili mi też prześwietlenie (wtedy miałam polskie ubezpieczenie, więc liczyli tak jakbym nie miała i zapłaciłam $70 za taką wizytę). Oczywiście od razu nie dało się tego zrobić, potrzebna kolejna wizyta ;) Na kolejnej pani robi mi tę plombę i mówię czy może zrobić przy okazji przegląd czy czegoś jeszcze nie ma do zrobienia w przyszłości. Pani dr mówi, że nie może bo to musi być kolejna wizyta :D Na kolejnej wizycie robią parę zdjęć rtg i jednak trzeba coś tam poborować. Na tej informacji się kończy bo oczywiście musi być NASTĘPNA WIZYTA ;) Chociaż tyle, że potem już miałam spoko ubezpieczenie i nie musiałam nic płacić (ale za tego pierwszego zęba, czyli samą wymianę plomby, bez jakiegoś szczególnego borowania itd. wyszło mi ok 600zł).
    To teraz przejdę do emerytur :) Ja wolę system amerykański. W Polsce chcesz czy nie chcesz zabierają Ci pieniądze na emeryturę i nie bardzo wiadomo co się z nimi dzieje. Odkłada się przez lata z potem i tak emerytura jest dość marna (i może Ci ją podebrać rząd jak będą mieli ochotę bo wg polskiego prawa te pieniądze nie należą do Ciebie - jeśli dobrze pamiętam orzekł tak nawet sąd najwyższy). W USA masz konto (oczywiście jeśli pracodawca oferuje, i z którego można, ale nie trzeba skorzystać) i np. co kwartał przychodzą Ci kwity ile tam już uzbierałaś. Często też pracodawcy oferują "match", np. zadeklarowałam się, żeby potrącali mi z pensji $50 miesięcznie na rzecz emerytury i pracodawca (wspaniałomyślnie ;) ) dokłada mi od siebie też $50 i tym sposobem mam $100 (czyli jakby nie patrzeć darmowa kasa). Podoba mi się też to, że założenie jest takie, że jesteś wolnym człowiekiem i to są Twoje pieniądze, więc możesz je sobie wypłacić wcześniej, trochę jak z konta oszczędnościowego. Widzę, że czasem ludzie np. zakładają swoje biznesy i biorą te pieniądze zamiast brać pożyczkę, może nie jest to super odpowiedzialne, ale ich kasa - ich sprawa ;) Dobra, kończę ten komentarz bo wyjdzie dłuższy niż Twój post haha.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Spoko, dzielisz się tylko swoimi spostrzeżeniami :) Chętnie się do nich odniosę!
      Na wstępie powiem, że według mnie biedni ludzie są tak w Polsce, Niemczech, Norwegii, jak i w Stanach i ogólnie na całym świecie. Po moich własnych obserwacjach (a jak sama zauważyłaś - doświadczenia różnią się) uważam jednak, że tutaj żyje się łatwiej i już Ci tłumaczę o co mi chodzi. Pracując w Polsce tam, gdzie pracowałam, nie byłabym w stanie wynająć sobie pokoju, mieć kasę na jedzenie, bilet miesięczny, ewentualne leki. Tak ja jak i właściwie 95% moich znajomych nie mogliśmy sobie nawet pomarzyć o tym, by kiedykolwiek kupić sobie samochód, a nawet jakbym sobie jakimś cudem na auto odłożyła po kilku/kilkunastu latach, to koszt benzyny by mnie zrujnował i w sumie nic bym z tego nie miała. Tutaj pracując na takim samym stanowisku zarobiłabym $2,400 na rękę, a wynajęcie całego ładnego mieszkania (dwa pokoje, kuchnia, łazienka, pomieszczenie na pralkę i suszarkę + garderoba) kosztuje średnio $900, więc zostałoby mi $1,500 na resztę miesiąca, gdzie np. mój ojciec zarabia 1,200zł miesięcznie co w przeliczeniu zostawia ponad 4tys.zł różnicy na plus dla mnie. Jakbym odłożyłabym sobie na jakieś używane, ale dobre auto to spokojnie stać byłoby mnie na benzynę (1 gallon to ok. 3,8 litra i ja tankowałam w zeszłym tygodniu płacąc $2,40 za 1gal, czyli w przeliczeniu wychodzi ok. 9zł za prawie 4 litry, przy czym aktualna cena w Warszawie to ok. 5zł za 1 litr). Ostatnio widziałam ogłoszenie, że szukają kasjerów do pracy w Walmart i za godzinę dają $17.90, co na złotówki wychodzi 67,50zł, a moja koleżanka w Polsce pracując w Tesco na kasie na pełen etat miała 7zł/h (z czego średnia krajowa w Stanach dla kasjerów to od $6,99 do $9,44 za godzinę). Dodając do tego ceny np. elektroniki, które tu są ogólnie niższe (na aparacie zaoszczędziłam kilka stów kupując go tutaj, na laptopie to samo) czy chociażby mleka migdałowego, które ja kupuję i które jest tańsze tutaj niż w Polsce, wszystko wychodzi mi na plus. Oczywiście są też i tacy, którzy zarabiają mniej (w innym mniejszym miejscu za takie same stanowisko proponowali nie $2,400 a $1,000, co jest akurat dość mało jak na stawki tutaj) i są tacy, którzy ledwo wiążą koniec z końcem - nie twierdzę, że nie! Może gdybym ja szukała pracy to akurat musiałabym się zadowolić taką, która dałaby mi $500 miesięcznie, wszystko jest możliwe. Info, o którym tu piszę, zaciągałam od konkretnych ludzi, m.in. moich znajomych, a nie z internetu. Być może trafiłam na jakichś szczęściarzy, tego też nie wiem ;) No i mówię też tylko o mojej okolicy i nie wiem jak to wygląda w innych miejscach. Przypuszczam, że im dalej na południe Georgii, tym niższe stawki.
      Haha rozbawiło mnie to, że wyszło, że jesteś na plusie :) Ja niedawno też byłam u ginekologa. Nie zapłaciłam ani centa i później przyszedł mi rachunek na okrągłe $0. Żadnego dodatku za wizytę nie dostałam :( hah
      No powiem Ci, że o dentystach słyszałam już sporo negatywnych historii i Twoja jest kolejną z tej serii! Ja się nigdy z tym nie spotkałam szczerze mówiąc, a w ostatnich kilku miesiącach nie tylko ja byłam u stomatologa, ale i Alicia, Nathan oraz Margie (każdy w innym gabinecie), więc mogłam się dowiedzieć kilku rzeczy i nigdy żadne z nas nie miało tak, by umawiać się na kolejną wizytę po to, by sprawdzić coś innego, co można sprawdzić na tej samej. 600zł za coś takiego to brzmi sporo, chociaż powiem Ci szczerze, że nie mam pojęcia, jak wyglądają wizyty stomatologiczne w Polsce i ile tam się płaci, bo zawsze chodziłam na NFZ, więc nawet nie mogę porównać. Współczuję tej zabawy w kotka i myszkę.
      Też bardzo podoba mi się to podejście, że to nasze pieniądze, więc i nasza decyzja co z nimi zrobimy i kiedy.
      Pozdrowienia!

      PS. Lubię długie komentarze! :)

      Delete
    2. U mnie tez w GA Walmart daje 9$, to samo z Target, Tj Maxx itd gdzie jakies 3 miesiace temu bylo 7,50$. Strasznie to dziwne, ze stawka jest taka wysoka na kasjera u Ciebie w Walmarcie pracuje w biurze w city hall i tyle nie mam na godzine 17,90$ hmmm chyba powinnam prace zmienic ;)

      Delete
    3. Currently, only about 6,000 Walmart employees out of more than 1.2 million nationwide are paid at the $7.25 an hour federal minimum wage, according to the company. It employs more U.S. workers than any other business.
      Once the company's starting pay becomes $9 an hour in April, the average pay for full-time retail workers there will be about $13 an hour. ;)

      Delete
    4. Nie wiem za bardzo, co to info podane przez Ciebie zmienia w tym przypadku, szczerze mówiąc. W Warmalcie wisi kartka z wymienionymi stanowiskami, na które szukają pracowników - kasjerzy, dział z ciuchami, dział z elektroniką, dział z mięsem i kilka innych, już nie pamiętam. Wszędzie było po $17 za godzinę. Może na rozmowie powiedzą ludziom "oh, wiecie, to w sumie nie tak, trochę zawyżyliśmy stawki, żeby mieć chętnych, a tak naprawdę dostaniecie $10 mniej". Nie chcę się tu kłócić o to, bo co to w sumie da, a w Walmarcie i tak pracować nie będę - jakichkolwiek stawek by nie mieli ;). Nie wydaje mi się jednak, by z moimi oczami było aż tak źle, żeby jedynki same pojawiały mi się przed 7 :D

      Delete
    5. Swoją drogą, moja sąsiadka zarabiała minimalną krajową czyli to $7,25 w jakimś sklepie, nie pamiętam już w którym.. Publix albo Kroger, nie wiem. Także no ja nie twierdzę, że to się nie zdarza czy coś i że wszyscy pływają w luksusach, bo tak nie jest.

      Delete
    6. Nie mogę odpowiedzieć bezpośrednio pod Twoją odpowiedzią, więc napiszę tutaj :) Tytułem wstępu powiem, że też kupuję w Stanach mleko migdałowe i cieszę się, że tutaj jego cena nie odbiega znacząco od zwykłego mleka :) Zgodzę się, że żyje się tu łatwiej i nawet przy niskich zarobkach Amerykanina stać na więcej niż Polaka zarabiającego minimalną płacę. Zauważyłam, że łatwiej też dostać jakąkolwiek pracę, tak, żeby sie gdzieś zaczepić. Ale niestety jeśli o emigrantów chodzi to o taką "poważną" pracę łatwo nie jest. Tak jak wszędzie dobrze jest mieć znajomości, natomiast drugie słowo klucz to referencje (ja mam po ang od mojego ostatniego polskiego pracodawcy, ale chyba mało kogo to interesuje bo nie są amerykańskie...), więc jeśli masz trochę wolnego czasu to polecam nawet jakiś mało zobowiązujący wolontariat, żeby mieć jakąś podkładkę na przyszłość.
      Jeśli o dentystę chodzi to w Polsce plomba prywatnie kosztuje ok. 100zł. Mi wyszło "tylko" 600zł w Stanach bo częściowo miałam to pokryte przez ubezpieczenie. Więc różnica jest znaczna. Ktoś pisał też, że wyrwanie ósemki to 500zł i zawsze zastanawia mnie kto to robi prywatnie skoro można na NFZ?
      Te $17 w Walmarcie też mnie szokuje, szczególnie, że próbuje załapać się do pracy w administracji na uczelni (mamy w naszym miasteczku uniwersytet stanowy, który jest jednym z większych pracodawców w okolicy) i większość pensji zaczyna się od $14,99, a jest to często odpowiedzialna praca bo np. sprawdza się dokumenty studentów i jeśli gdzieś się machniesz ktoś może nie dostać się na studia czy nie dostać jakiegoś dofinansowania, które mu przysługuje. A jak kasjer się machnie to zazwyczaj na korzyść sklepu i za chwile w customer service klientowi oddadzą różnicę (o ile w ogóle zauważy i będzie mu się chciało fatygować ;P ). A tak w ogóle, to czemu nie chcesz pracować w Walmarcie, nawet za te $17? :)

      Delete
    7. @Magda - Też się cieszę z tego powodu. Niedawno ktoś na fanpage'u napisał, że jak już się uda znaleźć mleko migdałowe w Polsce to litr kosztuje 10zł. Btw, próbowałaś kiedyś mleka kokosowego? Ma inną konsystencję, jest bardziej płynne i trochę mniej słodkie, ale też pyszka :)
      Słyszałam o tym, że wolontariusze są tu bardzo mile widziani i później o wiele łatwiej znaleźć pracę po takim doświadczeniu, więc popieram to, co napisałaś.
      Wiesz, ja tam nie wiem, ale z tego co słyszałam wśród znajomych to większość twierdzi, że nie ufają NFZ i wolą iść prywatnie, bo podobno na NFZ są beznadziejne znieczulenia... Nie wiem, ja nie mam z tym doświadczenia, bo na szczęście ósemek wyrywanych mieć nie musiałam i obym już nie musiała.
      Czyli co, błąd w druku? Nie wiem ;) Ja utrzymuję to, co powiedziałam, bo jakoś ufam swojemu wzrokowi. A w Warlmarcie ani w żadnym innym miejscu tego typu nie chciałabym pracować ze względu na moje problemy z kręgosłupem. Fizycznie nie byłabym w stanie wytrzymać z bólu po staniu przez te 8 godzin czy ileś i przerzucaniu produktów.

      Delete
    8. Próbowałam kokosowego, ale nie do końca mi podeszło, takie jakieś wodniste mi się wydało. Teraz mam kupon na "Almond Breeze - Hint of Honey", to jest nowość i chciałabym wypróbować, ale obawiam się, że jeszcze może być problem z dostępnością.

      Delete
    9. Ten rodzaj z miodem widziałam tylko w Krogerze i to też tylko w jednym, który ma cały dział ze zdrową żywnością.

      Delete
  4. ja tylko zauważę, że w pl wyrwanie ósemki bez komplikacji to koszt 500zł, więc cena praktycznie nie odbiega amerykańskim. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cen w Polsce nie sprawdzałam, więc dzięki za info! :)

      Delete
  5. Ja za pobyt w ER dostalam 2 rachunki ktore wyniosly ponad $2 tys! Moje ubezpieczenie po bardzo dlugich walkach pokrylo wiekszosc i zostalam z rachunkiem na $500. Jedyne co mi zrobili to zmierzyli temperature i odeslali do domu ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to faktycznie działanie warte 2 tysięcy dolców :D Cieszę się, że ubezpieczenie Ci tak pomogło!

      Delete
  6. Witaj! Mam takie pytanie czy gdy myślałaś o Au Pair to miałas jakies doświadczenie w opiece nad dziećmi ? Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hej! Tak, miałam, ale wcale nie jakieś bardzo duże :)

      Delete