Thursday, August 27, 2015

Wcześniejsze zakończenie programu au pair. | Kilka ostatnich dni. // Early end of au pair program. | Several last days.



(...) Niektórzy z Was na pewno pamiętają, że jako au pair do Stanów przyleciałam 4 listopada 2013 roku z agencją Au Pair Care. Przedłużyłam program na drugi rok mimo tego, że ja i Nathan już wtedy byliśmy parą, bym mogła zostać legalnie w kraju. Drugi rok planowo kończyć miał mi się 4 listopada tego roku. W takiej sytuacji do końca września musiałam wysłać do agencji informację dotyczącą tego, kiedy chcę wracać do Polski i oni tam mówią, że w razie spóźnień trzeba płacić karę w wysokości $100. A poza tym, ja już naprawdę nie chciałam dostawać więcej maili od agencji i tylko czekałam na moment, aż będę mogła im napisać, że rezygnuję z programu. (...)
>> Przeczytaj więcej TUTAJ!





// (...) Some of you might know that I arrived to the US as au pair on November 4th, 2013 with the Au Pair Care agency. I extended my stay for the second year even though me and Nathan were already a couple because only then I could stay in the country legally. My second year was supposed to end on Nov 4 this year. In this case I had to send an information about when I want to go back to Poland by the end of September and they say that in case of being late, au pairs have to pay a $100 fee. Moreover, I really didn't want to receive any more messages from the agency so I was just waiting for a moment when I could tell them that I wanted to leave the program. (...)
>> Read more HERE!

Monday, August 24, 2015

#1 Śniadanie z Agą. | 7 & 8 tydzień ciąży // #1 Breakfast with Aga. | 7 & 8 weeks pregnant




(...) Piosenka tygodnia!
Oj, tutaj będzie ciekawie. Pamiętam, jak jakiś czas temu dostałam komentarze, że fajnie byłoby, gdybym podzieliła się tym, czego słucham. Proszę bardzo! To się zmienia z dnia na dzień i zależy tak od nastroju, jak i od tego, co wpadnie mi akurat w ręce albo o czym sobie przypomnę. W ciągu ostatnich kilku dni wracałam do historii, czyli podobnie jak z Midowymi Latami. (...)
>> Czytaj więcej TUTAJ




// (...) Song of the week!
Oh, this one will be interesting. I remember that some time ago I got comments that it'd be cool if I shared what I listen to at the moment. Here you go! This changes day by day and depends on my mood, what I find or what I remember. In the past few days I went back to the history, same as with Miodowe Lata. (...)
>> Read more HERE

Wednesday, August 19, 2015

Drugie urodziny bloga i zupełnie nowa odsłona! | Second birthday of my blog and a completely new look!



Dziś drugie urodziny mojego bloga, a że nie mam zamiaru kończyć pisania, przygotowałam coś zupełnie innego. Mianowicie, od teraz będę na zupełnie nowej stronie! Znajduj się tam już post, w którym wszystko wyjaśniłam, więc czujcie się zaproszeni do poczytania i zapoznania się ze wszystkim. Także wiecie, jeśli macie mojego bloga w ulubionych to zmieńcie sobie tylko adres ;) Mam ogromną nadzieję, że Wam się spodoba, bo mi osobiście podoba się bardzo. Klikajcie w obrazek powyżej lub link poniżej. Czekam na odzew i reakcje :)  
Jedynie ostatnie trzy komentarze z postu o ciąży jeszcze nie są przeniesione, więc odpowiedziałam na nie jeszcze tutaj na tym blogu.





// Today it's second birthday of my blog and since I'm not planning on finishing writing, I prepared something completely different. Namely, I'll be on a new page from now on! There's a post already in which I explained everything so feel invited to read it and to learn with everything. So you know, if you have my blog in your bookmarks, change its address ;) I really hope that you'll like it because I, personally, like it a lot. Click on the pic above or the link below. I'm waiting for some response and reactions :)


Wednesday, August 12, 2015

Jestem w ciąży!

// ENGLISH VERSION HERE //



Hejka!

Normalnie napisałabym, że sorry za opóźnienie i brak postu w weekend, ale co tam... Nie będę się usprawiedliwiać tym razem :D Dobra, bez owijania w bawełnę! Mówię wprost jak jest, a co! Jest się czym chwalić no i to duża oraz bardzo ważna zmiana w życiu - kolejna, której jesteście świadkami - więc nie ma co ukrywać. Jestem w 7. tygodniu ciąży! 

Opowiem Wam co nieco, bo chcę ;) Wiem, jak to jest, że ludzie często czekają do zakończenia pierwszego trymestru, bo to tak na wszelki wypadek, ale ja w sumie nie muszę być jak wszyscy, nie? No i Nate nie ma nic przeciwko temu, więc tym bardziej spoko.


O tym, że jestem w ciąży, dowiedziałam się jakieś trzy tygodnie temu, więc wiedziałam już o tym w czasie naszego spotkania w USCIS i urzędnik się oczywiście o tym również dowiedział. Generalnie wszystko poszło dość sprawnie i szybko się zorientowałam, że coś tam jest inaczej niż zwykle, bo najzwyczajniej w świecie miałam wszystkie możliwe objawy. No i to był pierwszy raz w życiu, kiedy miałam takie przeczucie jadąc autem - dokładnie pamiętam ten moment - że hej, chyba wypadałoby to sprawdzić. Pojechałam do sklepu, kupiłam test ciążowy (w sumie to dwa... różne rodzaje - na wszelki wypadek), zrobiłam i bam - dwie kreski na jednym, a na drugim jak byk: "pregnant". Taki miałam zaciesz na twarzy, że nawet sobie nie wyobrażacie!


Dzielenie się tą radosną nowiną...
Nathanowi powiedziałam właściwie tego samego dnia. Co prawda na początku planowałam poczekać chwilkę i najpierw iść do lekarza, ale tak siedzieliśmy na kanapie, rozmawialiśmy i nie mogłam się powstrzymać, więc to z siebie wywaliłam i... zaczęłam płakać. Taka moja reakcja. Nate zareagował mówiąc "oh shit!", ale z mega uśmiechem na twarzy oczywiście. I to był czwartek. W piątek zadzwoniłam do gabinetu lekarskiego i jeśli teraz dobrze pamiętam, to w poniedziałek miałam już wizytę. Pani przez telefon powiedziała mi, że mogę iść na wizytę właściwie kiedy chcę i nie muszę czekać na jakiś tam 10 czy któryś tydzień. Zdecydowałam więc iść od razu, żeby się upewnić po pierwsze (mimo tego, iż wiem, że testy ciążowe mylą się ekstremalnie rzadko), a po drugie żeby zwyczajnie zrobić jakieś pierwsze badania krwi czy cokolwiek i wiedzieć, że jak na daną chwilę to wszystko jest okej no i dowiedzieć się też, co robić dalej.

Nie chciałam jeszcze rozpowiadać innym, bo 4 tygodnie to bardzo wczesne stadium i samo ryzyko poronienia dla kobiet w moim przedziale wiekowym wynosi aż 20-25% (wzrasta w miare starzenia się i dla kobiet powyżej 35. roku życia wynosi aż 50%). Teraz w moim przypadku wynosi mniej niż 5%, a za tydzień spadnie do poniżej 1%. Statystycznie. Tak czy siak, zależało mi więc na tym, by jeszcze nie mówić Alicii, bo wiecie, jak to jest - jak ona się dowie, to zaraz wszyscy się dowiedzą. Nathan niechętnie, ale zgodził się. Niestety przyszedł taki czas, dwa tygodnie temu, kiedy to przyjechały w odwiedziny do Margie siostry Nathana i dorosły syn jednej z nich. Jako że chcieli wszyscy spędzić razem weekend to trzeba było coś wymyślić, a ja czułam się tak źle, że w ogóle nie było opcji, by zobaczyli mnie uśmiechniętą i pełną energii, chętną do rozmów i spacerów... Nic z tych rzeczy. Także po krótkiej naradzie z mężem doszliśmy do wniosku, że okej, powiemy im. On czynił te honory i poinformował wszystkich przy obiedzie w restauracji (jak jeszcze mogłam jeść...) i wszyscy sprawiali wrażenie ucieszonych, więc kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam ich reakcje. W sumie to nie wiem, czego się obawiałam, no ale wiecie... Te czarne scenariusze, heh. No i skończyliśmy w kinie, więc właściwie nie musiałam robić nic oprócz nie spania, całe szczęście.

Alicia to w ogóle tak się podekscytowała! Zaczęła pytać: "you're pregnant?! Really?! But you're not joking, right?! Oh, I've been asking for this for such a long time!" (tłumaczenie na życzenie mojej siostry: "Jesteś w ciąży?! Naprawdę?! Ale nie żartujesz, nie?! Oh, prosiłam o to przez tak długi czas!") I to prawda, bo dość często powtarzała, że chciałaby brata lub siostrę i czy może przypadkiem nie jestem w ciąży, bo ona chce, żebym była. Doczekała się, więc bardzo się ucieszyła i teraz codziennie daje całusa w mój brzuch, chociaż jeszcze w ogóle się nie powiększył ;)

A blog to wiadomo... Jak napiszę tu to już wszyscy będą wiedzieć, także tak... here we go.


Jak ja się czuję?
Ogólnie jeśli chodzi o moje samopoczucie to jest wręcz fatalne i to trwa już z dwa i pół tygodnia. Całe dnie leżę na kanapie i oglądam filmy i seriale; aktualnie powtarzam Miodowe Lata od samego początku raz jeszcze. Moje spacery ograniczają się do łażenia po domu, bo jak raz spróbowała na zewnątrz, to prawie umarłam. Kompletnie nic mi się nie chce, kręci mi się w głowie, jestem słaba, pobolewa mnie w dole pleców i nie tylko. Nate bardzo mi pomaga - robi zakupy, daje mi jedzonko jak jest w domu, sprząta moje części, gotuje dla siebie. Najgorsze jest to, że schudłam ok. 5,5kg w ciągu 3-4 dni, co w moim przypadku nie jest zbyt dobre, bo od dawna byłam na granicy niedowagi i niedawno udało mi się przytyć 1,5kg, co było sporym sukcesem. No i proszę, nagle mi ponad 5 spadło ot tak, z dnia na dzień właściwie. Tzn. w sumie to nie ot tak, bo wiecie, mówiąc najprościej - zwracałam wszystko, co zjadłam lub wypiłam. Dlatego też muszę brać tabletki na nudności, które pozwalają mi jeść trochę więcej, ale jednocześnie sprawiają, że jestem strasznie senna cały czas i np. prowadzenie auta w ogóle nie wchodzi w grę aktualnie. Słuchajcie, ja w życiu tyle nie spałam... W nocy śpię po 12-13 godzin, a potem w dzień jeszcze ucinam sobie 2-godzinną drzemkę. To jest coś! Jeszcze tylko chciałabym jeść normalnie, ale to wiecie, wszystko wróci z czasem... W ciągu pięciu tygodni powinno, a na razie najlepiej wchodzą mi owoce, lekkie zupy, herbata miętowa i woda z cytryną, co w sumie nie jest aż takie złe, bo jakbym miała ochotę na same pizze i chipsy to byłoby gorzej. I w tym momencie bardzo cieszę się, że nie mam pracy, bo nie wyobrażam sobie pracować w takim stanie. 

W ostatni poniedziałek byłam na drugiej wizycie i miałam USG, na którym widziałam mojego bobaska i jego bijące serduszko :) Jako że naoglądałam się już przeróżnych zdjęć i filmików to potrafiłam rozpoznać głowę i resztę ciała oraz zobaczyć to bijące serce, ale to tyle. Lekarz za to widział jeszcze więcej, czego moje oczy już nie doświadczyły, chociaż starał się pokazać. Powiedział, że z tego, co widzi to z dzieckiem jest wszystko perfekcyjnie okej. Miałam też pobraną krew i następną wizytę mam za miesiąc, ale w sprawie wyników badań krwi zadzwonią do mnie w ciągu tygodnia. Dostałam też torebkę z przeróżnymi informacjami, folderami z istotnymi informacjami, witaminami, itp.


Mój styl życia i ewentualne zmiany.
W razie, jakby ktokolwiek się zastanawiał, to w sumie nic nie mam zamiaru nic zmieniać. Nie wrócę do jedzenia ani nabiału, ani tym bardziej mięsa i to w ogóle nie podlega żadnej dyskusji. Wiem, że "wegańska ciąża" wzbudza kontrowersje, do których bardzo chętnie się odniosę, jeśli będzie okazja. Gdy poczuję się lepiej to mam zamiar wrócić na moje zajęcia taneczne, ale oczywiście z pewnymi modyfikacjami, bo wielu rzeczy to ja już teraz nie mogę robić. Od kawy to i tak teraz mnie strasznie odrzuca, więc z tym problemu nie ma, a jak już mi to minie to nie będzie to dla mnie żaden wysiłek, by ograniczyć do minimum i wypić np. bezkofeinową po obiedzie. W końcu smakuje tak samo, a mi tu o smak chodzi, a nie o żadne pobudzanie ani nic takiego (swoją drogą, mówią, że bezpieczna ilość kofeiny w ciąży to max. 2 filiżanki dziennie, chociaż ja wolę tego unikać dla spokoju, bo ta ilość określona jest dlatego, że nie ma badań na kobietach, które piłyby te dwie lub mniej - są tylko na tych, które piły więcej niż 2; dodatkowo, lekarz powiedział, że jakbym miała jakiś ból głowy, to spokojnie mogę poratować się np. właśnie kofeiną). Alkoholu nie piję i papierosów nie palę, więc z tym mam spokój całkowity na starcie.


Ostrzegam, że będę o tym pisać na blogu regularnie gdzieś tam, więc nie zdziwcie się :) Mam nadzieję, że znajdą się jacyś zainteresowani tematem!

Także no... Ja się cieszę, Nate się cieszy, Alicia się cieszy, więc chyba jest okej :D I teraz oby wszystko poszło tak samo dobrze aż do końca... i jeszcze później. Trzymajcie kciuki!



Do następnego!
Aga

I'm pregnant!

// POLSKA WERSJA TUTAJ //



Hey!

Normally I'd say I'm sorry for a delay and that I didn't post anything last weekend but well... I'm not going to explain myself this time :D OK, without mincing words! I'm talking straight to you. There's something to boast of and it's a big and very important change in life - another one that you're witnesses of - so there's nothing to hide. I'm 7 weeks pregnant!

I'll tell you something about it because I want to ;) I know that a lot of people wait to the end of their first trimester just in case but I don't have to be like them, do I? And Nate doesn't mind either so it's even better.


I found out that I'm pregnant like three and a half weeks ago so I knew it on our interview in USCIS and the officer learned about this as well, of course. Everything went pretty smoothly and I knew it quickly that there's something different than usual because I had all the possible symptoms. And it was the first time in my life when I had this feeling while driving a car - and I remember it very well - hey, it'd be a good idea to check it out. So I went to a drug store, bought a pregnancy test (well, I got two... different kinds - just in case), I used them and boom - two lines on one of them and another one said "pregnant". I smiled so much you can't even imagine!


Sharing this happy news...
I told Nathan the day I found out. Although, at first I planned to wait and go to a doctor first but we were sitting on the couch talking and I just couldn't resist so I told him and... I started to cry. Just my reaction. Nate reacted saying "oh shit!", but with a big smile on his face of course. And it was Thursday. On Friday I called my doctor's office and if I remember well now my appointment was set up for following Monday. A lady I talked to told me that I can have a visit whenever I want and I don't have to wait for 10 weeks or something. I decided to go right away to make sure (I know that those tests are wrong very rarely), to have some first blood tests and to know that everything is fine, and also to know what to do next.

I didn't want to tell others yet because 4 weeks is a very early stage and the risk of miscarriage for women my age was 20-25% (it gets higher when a woman gets older and for those over 35 years old it's 50%). Now in my case it's less than 5% and next week it'll be less than 1%. Statistically. Anyway, I cared that we wouldn't tell Alicia back then because you know how it is - if she knows then everybody will know. Nathan agreed but reluctantly. Unfortunately the time came when like two weeks ago Nathan's sisters, and an adult son of one of them, came to visit. Since all of them wanted to spend the weekend together there was a need to find a solution because I felt so bad that there wasn't an option for them to see me smiling, full of energy, talkative and willing to walk... None of that. So after a short talk with my husband we decided to tell them. He did it and he told them while being in a restaurant (when I still could eat...) and everyone seemed to be happy so I felt a relief when I saw their reactions. Actually, I don't know what I was afraid of but you know... Those bad scenarios. And we ended up in a movie theater so I didn't really have to do anything besides staying awake, fortunately.

Alicia was so excited! She started to ask: "you're pregnant?! Really?! But you're not joking, right?! Oh, I've been asking for this for such a long time!" And this is true, she was saying often that she wanted a brother or a sister and if maybe I was pregnant because she wanted me to be. She finally had that moment so she was happy and now she kissed my belly every day even though it's not bigger yet at all ;)

And my blog... You know, if I say it here then everyone will know so... here we go.


How do I feel?
In general, if it comes to the way I feel, it's just terrible and it's been like this for two and a half weeks now. I lay on my couch whole days, watch movies and tv series. My walks are limited to walking inside the house because once when I tried to walk outside, I almost died. I don't feel like doing anything, I'm dizzy, weak, I have pain in my lower back and not only there. Nate helps me a lot - he does grocery shopping, gives me food when he's home, cleans up my parts, cooks for himself. The worst thing is that I lost around 7lbs in 3-4 days what isn't very good in my case because I was on the border of being underweight for a long time and lately I gained around 2lbs which was a big success. And now, I lost more than that. I just couldn't eat or drink anything. So I need to take medications for nausea and they help me to eat more but at the same time they make me feel drowsy all the time so, for example, driving a car isn't an option now. Listen, I never slept so much in my life... I sleep 12-13 hours at night and then I take a 2 hours nap a day. This is something! I just would like to eat normally but, you know, it'll come back... It should within five weeks but for now I can eat fruits, light soups, peppermint tea and water with lemon so it's not that bad because if I was in a mood for pizza and chips only then it'd be a problem. And right now I'm really happy I don't have a job because I can't imagine working while being in a state like this.

Last Monday I went for my second visit and I had an ultrasound and I could see my little one and hers or his beating heart :) Since I watched a lot of videos and pics already I could see a head, the rest of the body and the beating heart and that's all. The doctor saw more and he tried to show us but my eyes didn't want to agree on that ;) He said that from what he can see, the baby is perfectly fine. They also took my blood and the next visit is in a month from now but they'll call me with my tests' results in a week or so. I also got a bag with a lot of information, folders, vitamins, etc.


My lifestyle and possible changes.
If anyone wonders, I don't think I want to change anything. I'm not going back to eating dairy and meat and this is out of a question. I know what a "vegan pregnancy" is still controversial and I'll be glad to address them if I have a chance. When I feel better I'm planning to go back to my dance class but with some modifications of course because there are a few things that I can't do even now anymore. I can't stand a smell of coffee right now anyway so it's not a problem and when it's gone, it won't be any effort for me to limit it to minimum and drink, for example, decaf after a dinner. It tastes the same and I care about the taste, not about being awake after drinking coffee (by the way, they say that the safe amount of caffeine for pregnant women is max 2 cups a day but I'll avoid it just to make sure and this is because there are no studies of pregnant women drinking 2 or less cups of caffeinated drink a day; also, my doctor told me that if I have a headache I can try to fight it with for example caffeine). I don't drink alcohol and I don't smoke so it's even better from the beginning.


I'm warning you that I'll talk about this on my blog regularly here and there so don't be surprised :) I hope that there will be some of you interested in this subject!

So yeah... I'm happy, Nate's happy, Alicia's happy so I think it's fine :D And now, I hope everything will go well to the end... and later! Keep your fingers crossed!


Talk to you soon,
Aga

Saturday, August 1, 2015

Minusy życia w Ameryce.

// ENGLISH VERSION HERE //


Hejka!

Dziś post ciut inny i pewnie się nie spodziewaliście, że i taki pojawi się u mnie na blogu, skoro ja taka zakochana w Ameryce, nie? No ale wiecie, nie ma to znaczenia, bo to tak jak w związku - kocha się drugą osobę, ale czasem ma się z nią problemy. Wiele ich nie będzie, ale to zawsze coś. Jeśli jesteście zainteresowani to czytajcie dalej, a jeśli macie swoje własne pomysły lub jakieś pytania, to piszcie śmiało w komentarzach :)


1. Droga opieka medyczna.
Dobra, na moje aktualne ubezpieczenie nie mogę narzekać, bo jest naprawdę super, ale jakbym go nie miała to ostatnio za kilka badań kontrolnych, które robiłam musiałabym zapłacić $1,614 (końcowo musiałam zapłacić tylko $25, bo wszystko pokryło mi ubezpieczenie). 
Pomyślałam, że podam Wam kilka przykładowych cen, żebyście mieli jakieś tam pojęcie. Głównie przyda się to pewnie tym, którzy wybierają się do Stanów. Ogólnie nie ma raczej sensu przeliczać na złotówki, bo ludzie tutaj zarabiają inaczej...
Poszłam do dentysty mając kupon z Groupona (polecam!), bo wtedy jeszcze miałam ubezpieczenie z agencji i za Groupona zapłaciłam $45. Okazało się, że musiałam mieć trzy małe plomby, za które zapłaciłam w sumie $390 (czyli $130 jedna). Czasami mówi się, że np. dla au pair lepiej byłoby polecieć do Polski, wyleczyć zęby i wrócić do USA, niż leczyć zęby w USA. Czasami faktycznie jest to prawda i w taki sposób wyszłoby taniej (ubezpieczenie au pair nie pokrywa kosztów leczenia stomatologicznego), ale nie zawsze! Myślenie, że w każdym przypadku jest tak samo jest niestety błędne.
Pisałam Wam o tym już, więc przytoczę tylko tym, którzy nie czytali. W zeszłym roku, gdy byliśmy w Washington D.C. trafiłam do szpitala, w którym widział mnie jeden lekarz, miałam kroplówkę, jakieś leki, spędziłam tam ok. 5-6 godzin no i byłam zabrana tam karetką. Później dostałam kilka rachunków i w sumie wycenili mi to wszystko na ok. $4,500, z czego ubezpieczenie, które wtedy miałam będąc w agencji au pair pokryło mi ok. $900, więc ja zapłacić musiałam $3,600.
W internecie czytałam, że za wyrwanie jednego zęba bez komplikacji to cena od $75 do $300 w zależności od miejsca zamieszkania, gabinetu, znieczulenia. W razie gdyby to było coś co trzeba zrobić od razu (np. wieczorem czy wchodząc między innymi pacjentami) od $300 do $450. Wyrwanie zęba mądrości bez komplikacji to koszt od $75-$200, w razie komplikacji może skoczyć nawet do $600 za jednego zęba.
Alicia w ostatnim czasie miała 5 wizyt u stomatologa i zliczony koszt wszystkiego to ok. $700 z czego ubezpieczenie pokryło właściwie 95% całości.
Naturalny poród to koszt ok. $2,600 bez komplikacji, a cesarskie cięcie to koszt ok. $4,500 również bez komplikacji bez ubezpieczenia. Doliczyć do tego trzeba też cała opiekę medyczną, wizyty u lekarza, itp. Oczywiście zależy w jakim szpitalu, bo można też zapłacić i $20,000 za poród naturalny bez komplikacji. Drogo? No trochę drogo.
Jeśli ma się dobre ubezpieczenie, to często pokrywa całość lub zostawia do zapłaty jakieś drobne. W razie braku ubezpieczenia czasem ma się poważny problem, ale często szpitale starają się pomóc i oferują przeróżne plany lub czasami nawet umażają 50% kosztów.
Ostatnio przeczytałam, że Stany Zjednoczone są krajem, w którym ludzie wydają najwięcej pieniędzy na leczenie nowotworów na świecie. Powiem Wam, że nie wiem czy ma to sens, skoro tutaj jest o wieeeeele więcej ludzi niż w takiej Polsce... Oczywiste jest to, że skoro ludzi jest o wiele więcej to i zachorowań jest więcej, więc pieniędzy również wydaje się więcej. Nie wiem, ja sobie tak to wytłumaczyłam.
Moja wskazówka przy okazji: jeśli szukacie w USA jakiegoś lekarza, to zamiast pytać na forach w necie czy opierać się tylko na tym, co ja napisałam, po prostu dzwońcie do danego gabinetu, bo jak sami widzicie ceny różnią się bardzo i spowodowane jest to przeróżnymi czynnikami. Wskazówka numer 2: jeśli nie macie ubezpieczenia to nie chorujcie poważnie ;)


2. Duże odległości do czegokolwiek...
...jeśli nie mieszka się w mieście, bo w tym przypadku to raczej nie ma problemu ze spacerami czy też transportem publicznym. Na obrzeżach dużych miast i ogólnie w tych mniejszych miejscowościach spacerować raczej ciężko, bo zazwyczaj chodniki są TYLKO na osiedlach i przy otwartych centrach handlowych (sklepy na zewnątrz). U mnie jest tak, że musiałabym iść po trawie i pagórkach, których tu pełno, więc nie jest to zbyt wygodne. Poza tym tutaj to jest tak rzadkie, że co chwilę ktoś by się zatrzymywał pytać czy nie potrzebuję pomocy i akurat z tym mam już doświadczenie. Do najbliższego sklepu spożywczego mam jakieś 7-8 minut autem, jest to niecałe 9km w jedną stronę. Jakoś nie wyobrażam sobie iść tak z siatami pełnymi jedzenia. Poczta jest w innym miejscu niż sklep, ale odległość jest taka sama. Najbliższy park z jeziorkiem jest obok poczty. Do fryzjera jadę 20 minut, na pieszo wyszłoby ok. 3 godziny z tego, co mówi mi Google (16,5km i znowu - po poboczu, gdzie piesi nie mają prawa przebywać). Najbliższy Starbucks - 2,5h na pieszo (13min autem). Wiecie, o co mi chodzi, nie? Wiem, że pewnie dla niektórych z Was tak żyło się też i w Polsce, ale ja w Warszawie WSZYSTKO czego potrzebowałam miałam w odległości 5 lub maksymalnie 10 minut na pieszo, więc dla mnie to była duża różnica. Dlatego też nie lubię, jak niektórzy uważają, że Amerykanie są tacy leniwi, bo oni to wszędzie jeżdżą autem. A no jeżdżą, bo inaczej ciężko, a na spacer to ja sobie mogę wyjść naokoło osiedla :) 


3. Różnice klimatu.
Tutaj problem może być w sumie wtedy, gdy np. ktoś z Georgii musi polecieć w listopadzie do np. Maine i nagle zorientuje się, że nie ma żadnych cieplejszych ciuchów, a jedyne "cieplejsze" buty to trampki. No niestety, ja nie mam w ogóle zimowych ciuchów, tzn. mam jedynie płaszcz, w którym przyleciałam do USA i który założyłam może kilka razy, jak nie miałam nic innego. W tym momencie, gdy to pisze u mnie jest 37 stopni Celsjusza w cieniu, a w Idaho (na północy USA) jest 13. Oczywiście nikogo to nie powinno dziwić, bo ten kraj jest ogromny, ale w sumie to taka ciekawostka. Kolejną ciekawostką niech będzie to, że w Kalifornii jest zazwyczaj zimniej niż u mnie ;)


4. Brak emerytur.
Czy to jest minus dla mnie? Nie wiem, na razie nie, ale wiele osób w internecie na to narzekało, więc pomyślałam, że o tym wspomnę. Przedstawiając to najprościej jak się da i na podstawie tego, co mówiła moja nauczycielka jak chodziłam na kurs - to czy pracownik dostanie emeryturę to decyzja pracodawcy. Nie ma tu czegoś takiego jak ZUS i emerytury zdarzają się rzadko, więc większość ludzi zwyczajnie odkłada pieniądze na starość - bo mają z czego odkładac - i w razie jakiejś awaryjnej sytuacji. Zdarza się jednak tak, że jedna osoba może mieć nawet i 5 emerytur, jeśli zmieniała pracę kilka razy i miała takie szczęście, że tak fajnie się udało.


5. Ogromne supermarkety.
Czasami tęsknię za takimi małymi warzywniakami, gdzie mogłam wejść na dwie minutki, wziąć co potrzebuję, wyjść. Tutaj nie mam takich małych sklepów i wszystkie to spore supermarkety, w których czasami spędzam dwie godziny szukając tego, czego potrzebuję. Ostatnio się wycwaniłam i włączam sobie stronę internetową danego sklepu, bo szukając produktu online zazwyczaj pokazuje Wam, w której alejce się on znajduje. Polecam!


6. Upały.
Pogoda w lato w Georgii jest... Hmm, do wytrzymania co prawda (klimatyzacja wszędzie!), ale jest strasznie, strasznie gorąco. Codziennie po ok. 45 stopni. Ja wiem, że czasami temperatura odczuwalna na słońcu zazwyczaj w Polsce też może sięgnąć prawie tyle, ale powiem Wam, że nawet jakby tak porównać 30 stopni tutaj i 30 stopni w Polsce - tutaj odczuwa się to o wiele bardziej, czuje się, jakby było o wiele cieplej. Duży wpływ na odczuwalność temperatury ma to, że jest tu duża wilgotność. Dlatego też jeśli człowiek się spoci, to ten pot nie leci z ciała, ale zostaje na nim, więc minuta i całe ciało jest lepkie, co nie jest zbyt przyjemne. Tutaj jest też tak, że jak leje deszcz czy jest burza, to po tym nie da się odetchnąć świeżym powietrzem, bo po burzach jest jeszcze cieplej niż przed. I jak się wyjdzie po deszczu na dwór to zauważy się ogromne ilości pary, bo ziemia jest tak nagrzana, że cały deszcz wyparuje w pięć minut. Jakby np. temperatura spadła nagle z 45 do 12 stopni, to zapewne narzekałabym, że strasznie mi zimno przy czym dzisiaj wieczorem i w nocy w Warszawie ma być ok. 11 stopni, a podobno jest lato.



Możecie być nieco zawiedzeni, że tylko tyle tu tego daję, no ale jakoś tak nic innego nie przychodzi mi do głowy szczerze mówiąc. A pisałam ten post tydzień, więc miałam czas na ewentualne poprawki czy na dodanie innych punktów. Ja tu mówiłam o Georgii, więc ciekawa jestem czy jest coś, co Wy dodalibyście jeśli chodzi o inne stany? Lub coś, co wiecie tylko ze słyszenia, bo mieszkacie w Polsce? :)

Do następnego!
Aga

Negatives about living in America.

// WERSJA POLSKA TUTAJ //


Hey there!

Today I'm posting something a little different and you probably didn't expect that something like this would appear on my blog since I'm so in love with America, right? But, you know, it doesn't matter because it's like a relationship - you love another person but you sometimes have problems with him. I won't have a lot of things here but it's something. If you're interested then keep reading and if you have your own ideas or any questions, feel free to post a comment :)


1. Expensive medical care.
If you're an American and you're reading this, you probably won't get it the way I'm trying to show it but you're more than welcome to read it anyway!
OK, I can't complain about my current insurance because it's really good but if I didn't have it, I'd have to pay $1,614 for my latest check up with a doctor (in this case, I paid only $25 because the insurance covered the rest).
I thought I'd give you some examples with prices so you can know a little more. I think it'll be useful mostly for people who are planning on going to the USA.
I went to a dentist having a coupon from Groupon (highly recommended!) because then I still had my au pair insurance. Groupon cost $45. I found out I had to have three small fillings done and I paid $130 for each of them. People sometimes say that if it comes to au pairs, it's better to go to her home country (Poland, in my case) to work on teeth and then come back than to do it in here. Sometimes it is true and it's be cheaper this way (au pair insurance doesn't cover dental treatment) but not always! It's a mistake to think that it's the same in each case.
I told you some time ago about this but I'll say it once again for those who didn't read me earlier. Last year when we were in Washington D.C. I had to go to a hospital. I was seen by one doctor, I had an intravenous drip (I hope this is a correct word for that), some medicine, I spent there around 5-6 hours and before I was taken by an ambulance. Later I received a few bills and everything cost around $4,500 in total, my au pair insurance covered only $900 so I had to pay $3,600.
I read on the Internet that tooth extraction with no complications cost $75-$300 depending on where, which doctor, what kind of painkillers. If you have to have something done right now (for example, in the evening or in the middle of two other patients) it's $300-$450. A wisdom tooth extraction with no problems cost $75-$200, if there's something wrong it might go up to $600 for only one tooth.
A vaginal childbirth is around $2,600 with no complications at all, a C-section around $4,500 but also when there's no complications (with no insurance). You have to add the rest of medical care, doctor visits, etc. Of course it depends on where you want to give a childbirth because you can easily find a hospital where you'll have to pay even $20,000 for a vaginal childbirth with no complications whatsoever. Expensive? Yea, a litte.
If you have a good insurance, it usually covers most of the costs and leaves you some change to pay. In case of not having any insurance, you'll usually have a problem but then hospitals try to help and they sometimes propose you a few plans or even remit 50% of the full cost.
Lately I read that the United States is a country where people spend the most money on treating cancer in the whole world. But then I thought, I don't know if it makes sense because here there's maaaaany more people than for example in Poland. It's obvious that if you have more people, then more people will have a cancer and more money will be spent. I don't know, I explained it to myself like this.
My advice: if you're looking for a doctor in the USA, instead of asking on forums on the Internet or trusting completely what I said here, call a doctor's office because, as you can see, prices vary a lot and there's a lot of causes for that. Advice number two: if you don't have any insurance, don't get seriously sick ;)


2. Long distances to anything...
...if you don't live in a big city because in this case you probably don't have any problems with walking or a public transportation. On the peripheries of big cities and in small towns in general it's kind of difficult to walk because sidewalks are usually only inside neighborhoods and by open shopping malls. Here in my place I'd have to walk on grass and hills which wouldn't be very comfortable. Moreover, it's so rare here that I'd have people asking me if everything is fine every minute (I have this experience already). The closest grocery store is around 7-8 minutes driving, almost 6 miles one way. I can't really imagine walking like this with bags full of food. Post office is in a different place than the grocery store but the distance is the same. The closest park with a lake is by the post office. To a hairdresser I have to drive 20 minutes, it'd be around 3 hours walking from what Google tells me (9,9mi on a shoulder where pedestrians aren't allowed to be). The closest Starbucks - 2,5hrs walking (13 minutes by a car). You know what I mean, don't you? I don't that some of you had the same in your home countries but I lived in Warsaw, the biggest city of Poland, and I had EVERYTHING I needed in a distance of 5 or maximum 10 minutes walk so it was a big difference for me. That's why I don't like when some people think that Americans are lazy because they drive everywhere. Well, they do drive because it's be really difficult otherwise and if it comes to walks, I can walk around my neighborhood only :)


3. Climate differences.
The problem here may occur when someone from, for example, Georgia wants to go to Maine in November and suddenly he realizes that he doesn't have any warm clothes and the only "warm" shoes are Convers. Well, I don't have any winter clothes, I mean I have one coat that I was wearing when I arrived here (it was winter in Poland) and I wore it maybe a few times here when I didn't have anything else. Right now when I'm typing this, I have 37C (98F) and in Idaho there's only 13C (55F). Of course it shouldn't be a surprise for anyone because this country is huge but it's just, you know, to let you know. Another little thing for you will be that in California there's usually colder than in my place :)


4. No pensions.
Is it a problem for me? I don't know, not yet I guess. I see it often on the Internet though so I thought I'd mention it as well. I was surprised when my teacher here in the US told me that this is an employer's decision if his employees will have pensions or not. In Poland we have a certain company that take some of your money from your salary each month and then, when you're old, you get money back (not all of them, though, but this is another story). Here people save for later and for emergencies. It happens that one person can have even 5 pensions when they were lucky.


5. Huge grocery stores.
I sometimes miss those small "greengrocers" where I could go in for two minutes, take whatever I need, go out. Here I don't have them at all and all of the stores are very big. I sometime spend there two hours on looking for what I need. Lately I go on a website of a store I'm in and I look for a product and then it tells me in which aisle I can find it. I recommend that!


6. Heat.
The summer weather in Georgia is... Hmm, you can stand it (air conditioning everywhere!) but it's very, very hot. Around 45C (113F) every day. I know that a real feel on the Sun in Poland can jump to the same sometimes (once a year lol) but I need to tell you that even if you compare 30C here and 30C there (86F) - here I feel it much, much more, like it's much warmer. The big thing is that here it's humid often and so if someone sweats then this swear doesn't go anywhere, it stays on the body and so one minute and your whole body is sticky. It's not very pleasant. Also, here you can't really breathe with fresher air after rain or a thunderstorm because after them it's even warmer than before. And if you go outside after rain, you'll see huge amounts of steam because ground is so hot that the whole rain will dry off during 5 minutes. If the temperature dropped from 45C to 12C I'd complain how cold I am when today evening and night in Warsaw they'll have around 11C... and it's summer.



You might be a little disappointed that I gave you so little of that but, well, nothing else comes to my ming anymore, to be honest. And I've been working on this post for a week so I had enough time to add things. I was talking about Georgia and I'm curious if there's anything you would add about different states? Or something you heard about and you're not in the US? :)

Talk to you next time!
Aga