Tuesday, March 31, 2015

"To, co robię, jest zawsze perfekcyjne!" ;-)

// ENGLISH VERSION HERE //


Hej! 

Powiem Wam, że bardzo źle się dzisiaj czuję i łapię jakieś dziwne zawiasy... Siedzę przed kompem i coś tam piszę, a potem łapię się na tym, że od dwóch minut nie napisałam ani jednego słowa i tylko gapię się w monitor bez sensu. Siedzę nad tą notką od rana, teraz jest poniedziałek godzina 8:12pm i nie wiem, czy ją dzisiaj skończę... Inna sprawa to fakt, że jak tak siedzę i nic nie robię, to zbiera mi się na przemyślenia, czego będziecie świadkiem za moment :-P

Obudziłam się dzisiaj nad ranem przez burzę i powiem Wam, że prawie zawału dostałam. Jak walnęło, to wszystko się trzęsło, aż ja taka przebudzona ledwo nie wiedziałam, co się dzieje i normalnie aż mi przez myśl przeszło, że jakąś bombę ktoś zrzucił albo dom wybuchł ;-D Burze w Georgii są masakrycznie mocne i głośne, naprawdę. Przynajmniej u mnie.


Może pamiętacie, jak po powrocie z Kalifornii opowiadałam Wam o tym, że polecieliśmy do grupy ludzi, rozmawialiśmy, itp. Jeśli nie, to możecie zajrzeć TUTAJ. Ostatnie kilka dni spędziliśmy w Warm Springs w Georgii (godzinka drogi na południe od nas) również z powodu takiej właśnie grupy. Byli to jednak inni ludzie, kto inny organizował, itp. I powiem Wam, że moje doświadczenia z tego razu są o wiele gorsze, niż z Kalifornii. Mówiąc najprościej - wynudziłam się niesamowicie i miałam wrażenie, że ludzie, którzy tam byli, byli tam tylko z przyzwyczajenia. Szkoda, bo miałam nadzieję, że będę mogła opowiedzieć Wam coś ciekawego, no ale niestety nie tym razem. A przynajmniej niezbyt wiele, bo coś tam jednak dało mi do myślenia i podzielę się tym dzisiaj...




Ciekawostka: Warm Springs to miejsce znane dlatego, że 32. prezydent USA - Franklin D. Roosevelt - zmarł w tamtym miejscu. Mam wrażenie, że ludzie żyją tam głównie z turystów, a tych nie brakuje. Na przykład, jednego dnia widzieliśmy 5 autokarów wycieczek szkolnych. Ogólnie miasteczko jak miasteczko... Nic szczególnego, ale ładnie - jak to w całej Georgii :-).

***

A teraz to, o czym chciałam pogadać...
Nate w czasie tych spotkań powiedział coś, co było dość długie i skomplikowane, zawierało też odpowiedzi na wątpliwości innych, itp. Dokładnie nie pamiętam, JAK to powiedział, więc podzielę się Wam ogólnie moimi słowami, a pod spodem o moich przemyśleniach na ten temat. Załóżmy, że powiedział coś takiego: ja nie jestem odpowiedzialny za uczucia innych ludzi i nie lubię słowa "przepraszam", bo w wielu przypadkach naładowane jest negatywnym znaczeniem i bardzo często znaczy, że osoba, która je mówi boi się osoby, do której te przeprosiny kieruje. Poza tym, ja nie mam za co przepraszać, bo wszystko, co robię, jest perfekcyjne i zawsze daję z siebie wszystko, więc zawsze podejmuję dobre decyzje i później niczego nie żałuję.
Kontrowersyjne? Może. Co nieco już na ten temat wiedziałam, ale ostatnie zdanie usłyszałam pierwszy raz, więc zaczęłam się nad tym zastanawiać. Stwierdziłam, że to bardzo ciekawe spojrzenie na samego siebie, które pozwala człowiekowi czuć się dobrze z samym sobą, a do tego dążyłam całe życie. Później rozmawialiśmy o tym więcej w aucie, więc zrozumiałam, o co mu dokładnie chodziło. Pozwólcie, że Wam to trochę wyjaśnie z mojej perspektywy, bo żyję z takimi samymi przekonaniami :-).

Jeśli chodzi o kwestię braku brania odpowiedzialności za reakcje innych to nie jest to samo, co nie interesowanie się uczuciami innych. To ma dla mnie ogromny sens! Bo to też zależy od tego, jak się przekazuje te swoje emocje, wiadomo. Jeśli powiem komuś coś w rodzaju (przykład całkowicie wymyślony sekundę temu) "jak zrobiłeś to i tamto, to było mi smutno, bo poczułam się samotna" i ten ktoś odpowie mi "wkurzasz mnie!" to ja nie biorę żadnej odpowiedzialności za to jego wkurzenie. Ja podzieliłam się swoimi uczuciami i reakcja tej osoby jest jej własną reakcją, która spowodowana jest nie do końca tym, co powiedziałam, według mnie. Bardziej jego włansymi wyobrażeniami, jego własnymi wspomnieniami, które moje słowa przywołały. Nie to, że powiedziałam szczerze, że jest mi smutno, nie wierzę w to. I, jak powiedziałam na początku, to nie jest to samo, co interesowanie się uczuciami innych. Jeśli Alicia zrobi coś, co mi się nie podobało i jej to powiem (w taki sam sposób, jak przykład powyżej) i ona zacznie płakać, to również w większości przypadków płacz ten spowodowany jest jej własną wyobraźnią czy też wspomnieniami, a nie moimi słowami, ale jednocześnie przykro mi jest, że jej jest tak smutno. Inna sprawa to fakt, że nie wydaje mi się, by ktokolwiek mógł być całkiem szczery w momencie, gdy uważa na to, co mówi i boi się, że urazi drugą osobę. Nie mówię o świadomym obrażaniu kogoś ("Bogdan*, idź się wykąp, bo śmierdzisz, jak świnia!"), ale o szczerym opowiadaniu o swoich własnych uczuciach ("Bogdan, chciałabym być blisko ciebie, ale aktualnie nie czuję się komfortowo, bo zaczynam czuć, że nie kąpałeś sie jakiś czas"), bo w takim przypadku nie ma możliwości nikogo obrazić, według mnie. Wiecie, o co mi chodzi? Bo nie wiem, czy potrafię wyjaśnić to dokładnie, ciężko mi ubrać wszystko w słowa.
*Imię wymyślone na potrzeby postu :-D

Druga kwestia to słowo "przepraszam". Są różne sposoby rozumienia tego słowa... Ten, o którym ja mówię, to przepraszanie spowodowane strachem przed drugą osobą i to, według mnie, jest najczęstsze. Bo wiecie, jak to wygląda? Przypuszczam, że zdecydowana większość ludzi na świecie przeżywała w dzieciństwie momenty, gdy słyszała od rodziców teksty w rodzaju "idź i przeproś! Powtórz! Nie słyszałam! Co się mówi?!" itp. I wtedy dziecko przeprasza, bo boi się konsekwencji, jeśli tego nie zrobi. I to zostaje w głowie na zawsze! Dlatego później pierwszą reakcją w przypadku jakiejkolwiek nieprzyjemnej sytuacji jest "oj, przepraszam!" wypowiadane jak z karabinu w obawie przed reakcją drugiej osoby. Ja tak to widzę. Poza tym w sytuacjach kiedy ktoś zrobił coś, przez co ja czuję się okropnie, tak bardzo ogólne słowo "przepraszam" nic mi nie da tak naprawdę, bo nie wiem, co ten ktoś ma na myśli (może mówi to tylko po to, by mieć spokój albo coś; nie wiem, bo nic nie mówi). Nieważne, jak szczere by to było według drugiej osoby... To, czego ja bym chciała i co jest o wiele bardziej wartościowe dla mnie, to pewność, że ta druga osoba zrozumiała o co mi chodzi i nie zrobi tego ponownie. Poza tym, słowo to jest takim ogromnym skrótem. Równie dobrze jak dla mnie ktoś mógłby mi powiedzieć "oh" i byłoby to dokładnie to samo.

Co do tego, że wszystko robię perfekcyjnie i zawsze podejmuję dobre decyzje... Jak to pierwszy raz usłyszałam, to zatrzymałam się na moment i sobie pomyślałam - że co?! Ale im więcej Nathan mówił i im dłużej później o tym myślałam, tym większy sens to dla mnie miało! Niektórzy ludzie tam dziwili się i mówili, że to jest niemożliwe, by człowiek zawsze dawał z siebie 100%, że zdarzają się dni, kiedy tak się nie da i w ogóle. Zapytani według jakich standardów, odpowiadali: "nie wiem". I o to właśnie chodzi! Taki przykład wpadł mi wtedy do głowy... W dzień, kiedy dobrze się czuję, mam dobry humor i ogólnie wszystko jest w porządku, napiszę załóżmy 20 stron książki. Jestem z siebie dumna i uważam, że dałam z siebie wszystko. Następnego dnia złapała mnie grypa, mam gorączkę, leżę cały dzień w łóżku i piszę tylko 2 strony. O wiele mniej niż pierwszego dnia, ale znowu dałam z siebie wszystko! Znowu zrobiłam to, co mogłam; nie byłam w stanie napisać więcej, ale nadal dałam z siebie 100%. Wiecie, o co mi chodzi, nie? Nie wierzę w to, że ktokolwiek sam narzuca na siebie jakiekolwiek standardy, których nie może osiągnąć. Według mnie zawsze są to standardy narzucone przez innych (np. nauczycieli, szefa, rodzica) i to inni wmawiają nam, że nie dajemy z siebie wszystkiego. A ja jestem przekonana, że zawsze dajemy z siebie wszystko, a jedyne różnice, to po prostu kwestia tego, jak się danego dnia czujemy i ile jesteśmy w stanie zrobić. I dlatego zawsze podejmujemy dobre decyzje i zawsze wybieramy dobre rozwiązania różnych sytuacji. Nawet, jeśli jakaś decyzja ma jakieś negatywne konsekwencje później, to i tak była to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć w danej sytuacji z tymi informacjami, które mieliśmy w momencie jej podejmowania. Dlatego uważam, że przepraszanie za swoje "błędy" nie ma sensu, bo to nie są żadne błędy, gdyż uważam, że zawsze jest dobry powód na wszystko co robimy i mówimy no i opieramy to na tych informacjach, które posiadamy, więc nie lubię przepraszania za niewiedzę. Uff.

Wygadałam się :-D

Jakieś przemyślenia? Mam nadzieję, że nie pomieszałam za bardzo.

Do następnego!
Aga


PS. Pokażę Wam, co namalowałam na ścianie :-) Trochę nad tym siedziałam i bardzo podoba mi się efekt, więc chcę się pochwalić.



PS2. W odpowiedzi na dwa komentarze pod poprzednią notką napisałam, że odniosę się do nich w postach. Na pewno to zrobię, ale potrzebuję trochę czasu. I tak sobie pomyślałam - jest coś, o czym chcielibyście poczytać, a o czym jeszcze nie pisałam? W kwestii bycia w USA czy interakcji z dziećmi, czy cokolwiek... Nie mam problemów z tym, o czym pisać, ale pomyślałam, że zapytam :-).

PS3. Alicia obcięła sobie włosy na taką długość, jaką ja mam. Nie mogę z nią :-D

"What I do is always perfect!" ;-)

// POLISH VERSION HERE //


Hi!

I want to tell you I'm not feeling well today and I get like frozen from time to time... I'm sitting with my laptop and typing something and then I find myself staring at a screen for two minutes with no sense in that. I've been working on this post since the morning, it's Monday, 8.12pm and I don't know whether I'll finish it today or not... The other thing is that when I sit like this and do nothing, I keep thinking about things and you'll be a witness of that in a moment :-P

I woke up today early morning because of a thunderstorm and I need to say I almost got a hear attack. It thundered so much that I, half asleep, had no idea what was going on and I even had this though that it was a bomb ;-D Thunderstorms in Georgia are very strong and loud, for real. At least here in my place.


Maybe you remember that after I got back from California, I was telling you that we were there to a group of people to talk, share, etc. If you don't remember, feel invited to come HERE. We spent past several days in Warm Springs in Georgia (an hour away from our house) because of a group like that. However, this time people were different and so on. And also, my experience from this time is much worse than my experiences from California. Keeping it short and simple - I was extremely bored and I had this impression that people were there just because they're used to this. Too bad because I hoped I'd have something to tell you but unfortunately not this time. Not too much at least cause there's something that I'll talk about anyway today...




Warm Springs is a place known from a death of a 32nd president of the USA - Franklin D. Roosevelt. I think people out there can afford their living because of tourists. In general, a town like a town... Nothing special but nice - like in a whole Georgia :-).

***

And now what I wanted to talk about...
Nate said there something that was kind of long and complicated... I don't remember an exact way in which he said it so I'll share it with my words and below that you can find my thoughts about this thing. Let's say Nate said something like: I'm not responsible for other people's feelings and I don't like a word "sorry" because in many cases it's full of negative meaning and it very often means that a person saying that is afraid of another person who it's directed to. Moreover, I don't have anything to apologize for because everything I do is perfect and I always do my best and I always make good decisions and later I don't regret anything.
Controversial? Maybe. I talked about this a little bit already but the last sentence was something that I heard for the first time and I started to wonder. I found that it's a very interesting way of looking at yourself which allow a person to feel comfortable and well with his own self... And this is something I was looking for in my life. Later we talked about this more in a car and so I understood completely what he meant. Let me explain it to you from my own perspective because I live with the same beliefs :-).

If it comes to not being responsible for other people's reactions... It's not the same as not caring about other's feelings. It makes a huge sense to me! Because it depends on how I share my feelings. If I tell someone something like (an example completely made up a second ago) "when you did this and that, I felt sad because I felt very lonely" and this someone will respond "you're pissing me off!" then I don't take any responsibility for his anger. I shared my feelings and he's reaction is he's own reaction which is caused not exactly by what I said, I believe. It's more about he's own imagination, memories which my words brought to him back. Not that I honestly said I was said, I think. And also, like I said at the beginning, it's not the same what caring about people's feelings is. If Alicia does something I don't like and I tell her that (in the same way as above) and she starts crying, in most cases those tears are caused by her own imagination and memories, not by my words but at the same time I feel sorry that she feels sad. The other thing is that I don't think that anyone can be completely honest when he watches his words because of his fear he'll hurt someone else. I'm not talking here about a conscious insulting someone ("Hey, go and take a bath cause you stink as a pig!") but about talking about my own feelings ("I'd like to be close to you and right now I don't feel comfortable because I started to smell that you haven't had a bath for a while now") because in this case there's no way to insult someone, I think. You know what I mean? I'm not sure if I can explain this well enough, it's hard for me to put all that in words.

Another thing is apologizing. There are several ways of understanding this. The one I'll talk about is apologizing caused by a fear of someone else and, in my opinion, this is the most common one. You know what it looks like? I suppose that most of the people in the world experienced in their childhood moments when they heard from their parents something like "go and say you're sorry! Repeat! I didn't hear you! What do you say?!" etc. And then a child apologizes because she's afraid of consequences if she doesn't do it. It stays in a head! That's why later the very first reaction in a case of any not pleasant situation is "oh, I'm sorry!" being said very fast in a fear of another person. I see it this way. Moreover, in situations when someone did something that caused me to feel awful, the word "sorry" doesn't really work because I don't know what this person mean by this (maybe he says it only to let things go or something; I don't know because he doesn't say). It doesn't matter if that person thinks he's totally honest with this... What I want is being sure that he understood what I meant and that he won't do it again. What's more, this word is a shortcut. To me, it's the same as if someone says "oh" instead.

About that I always do everything perfectly and I always make good decisions... When I heard it for the first time, I stopped for a moment and I thought - what?! But the more Nathan said and the more I thought, the more sense it made to me! Some of the people out there were surprised and they were saying it's impossible to always do your best and there are days when you simply can't do it and so on. Being asked, based on what standards, they answered: "I don't know". And this is the point! I had this thought then... When I feel well and I'm in a good mood and everything is fine, I write let's say 20 pages of a book. I'm proud of myself and I think I did my best. Next day I have a flu, fever and I lay on my bed for the whole day and so I write 2 pages. Many less than earlier but I did my best again! I did what I could; I wasn't able to write more and so it was still my 100%! You know what I mean? I don't believe that anyone puts any standards on himself by himself, especially those he can't reach. I think those standards are always imposed by others (for example, teachers, boss, parent) and the others tell us we don't do out best. I'm sure I always do my best and the only differences are how I feel and how much I can do. And that's why I always make good decisions and I always choose good solutions to different situations. Even if some decision has negative effects later, it was still a good decision to make in a given situation with a knowledge I had at the moment. That's why I think that apologizing for "mistakes" doesn't make any sense because they aren't mistakes because I think there's always a good reason for what we do and say and we base everything on information we have and I don't like apologizing for not knowing something.

Any thoughts? I hope I didn't mix things up too much.

Talk to you next time!
Aga



PS. I want to show you what I painted on a wall :-) I spent a while painting this and I really like the effect!



Tuesday, March 24, 2015

Aktywne słuchanie - cz. 2




Wreszcie przed Wami druga część postu na temat aktywnego słuchania! Będzie bardzo długo, ale postanowiłam nie dzielić tego na dwie części, bo wszystko się łączy i nie chciałam znów wprowadzać zamieszania.

Dlatego też myślę, że najpierw powinnam wyjaśnić mniej więcej o co tak naprawdę tu chodzi, bo zdaję sobie sprawę, że w poprzednim poście (TUTAJ) niewiele napisałam i zmieszało to nieco niektórych. Aktywne słuchanie to nie częste przytakiwanie, zgadzanie się, odzywanie się, wrzucanie swojego zdania, aktywne odpowiadanie, itp. Wiem, że niektórzy z Was tak to właśnie zrozumieli i biorę za to odpowiedzialność. Także wstępem do tego postu niech będzie to: aktywne słuchanie to odzwierciedlanie uczuć rozmówcy w sposób, który pozwoli mu poczuć się całkowicie zaakceptowanym i zrozumianym; to powtarzanie tego, co powiedział innymi słowami (jednak bez zmiany sensu), co pozwoli spojrzeć mu na jego problem z drugiej strony, usłyszeć, jak to brzmi, co z kolei pozwoli mu zweryfikować słuszność jego stwierdzenia i da możliwość do ewentualnego sprostowania; to pozwolenie rozmówcy na rozwiązanie jego problemu dzięki jemu samemu; to danie możliwości na wyrzucenie wszystkiego, co siedzi w środku w atmosferze, która daje poczucie bezpieczeństwa; to skupienie się tylko i wyłącznie na jego problemach, emocjach, słowach bez wtrącania swoich własnych.

Przykłady! Zwróćcie uwagę na skromne dopiski w nawiasach - więcej o nich pod dialogami.


1. Może pamiętacie, jak dawno temu podałam przykład chłopca, który przez kilka lat każdego wieczoru nie chciał iść spać, wyraźnie mówił, że nie chce i koniec. Później okazało się, że wcale nie chciał zrobić na złość rodzicom, tylko bał się tego, że podczas snu przestanie oddychać! Wracam więc do tego przykładu, bo jakoś strasznie wbił mi się do głowy i pokażę Wam dwie możliwe wersje wydarzeń.
(Przykład dotyczy autentycznych wydarzeń z życia jednej z kobiet, która brała udział w warsztatach "Parent Effectiveness Training" i wzięłam go z książki o tym samym tytule autorstwa Dr Thomasa Gordona, natomiast dialogi pisałam z głowy, więc nie wiem czy zgadzają się z tym, co w książce, czy też nie.)

a) Mama: Idę spać, bo jestem bardzo zmęczona. Robi się późno, więc ty też powinieneś iść spać. [podchodzi do chłopca i nakrywa go kołdrą]
Chłopiec: [stanowczo] Nie idę spać, nie chcę iść jutro do szkoły. [odkrywa się]
Mama: Oj, przestań znowu robić to samo. [polecenie] Idź już spać, bo jutro będziesz śpiący cały dzień. [używanie logicznych argumentów]
Chłopiec: Nie idę spać!
Mama: Dobrze, poczekam aż zaśniesz, ok? [zgasza światło, siada na podłodze obok łóżka] Nie zachowuj się jak bobas. [wyśmiewanie]
Chłopiec: Przestań! Włącz to światło i zostaw mnie w spokoju! Nienawidzę cię! [wyraźnie zdenerwowany]
Mama: Lepiej przestań tak do mnie mówić i mnie nie denerwuj! [kazanie, ostrzeżenie] Świat nie kręci się wokół ciebie [prawienie morałów], więc skończ już. [wychodzi z pokoju - wycofanie]

W efekcie mamy zdenerwowanego chłopca, który w tym momencie nienawidzi swojej matki, nie czuje się zrozumiany i w dodatku jest pozostawiony sam sobie; oraz mamę, która była zmęczona i chciała się położyć, ale nie mogła dojść ze swoim synem do porozumienia, więc w końcu zdenerwowana wyszła z pokoju.

Pokażę Wam drugą możliwość...

b) Mama: Idę spać, bo jestem bardzo zmęczona. Robi się późno, więc ty też powinieneś iść spać. [podchodzi do chłopca i nakrywa go kołdrą]
Chłopiec: [stanowczo] Nie idę spać, nie chcę iść jutro do szkoły. [odkrywa się]
Mama: Nie chcesz iść do szkoły! [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak, nienawidzę szkoły, nic mi się tam nie udaje, jestem nieudacznikiem.
Mama: [tak naprawdę lubi chodzić do szkoły] Masz dość szkoły i uważasz, że nic ci nie wychodzi! [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Nic nie potrafię z chemii, to jest niedorzeczne, co nauczyciel od nas wymaga!
Mama: [chłopiec ma dobre oceny z chemii] Czyli to chemia sprawia ci problemy. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: W sumie to nie... Po prostu mi się nie chce. Wolałbym spędzić cały dzień z kolegą.
Mama: Zamiast do szkoły, wolałbyś pójść do kolegi i z nim się bawić. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak! To by było super!
Mama: Naprawdę podoba ci się ta opcja! [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak! Zabawa cały dzień jest fajna. [uśmiecha się, wydaje się uspokojony] Okej, to ja pójdę spać. Dobranoc!
Mama: Dobranoc!
Chłopiec: Ale poczekasz jeszcze tu kilka minut?
Mama: Pewnie.
Chłopiec: [po chwili ciszy chłopiec zaczyna wciągać nosem i chrząkać]
Mama: Problemy z nosem?
Chłopiec: Tak, jest jakby zatkany, ale nic nie ma w środku. Masz jakieś krople?
Mama: Myślisz, że krople pomogą?
Chłopiec: Nie wiem. [wciąga dalej]
Mama: Naprawdę ci to przeszkadza. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Tak... [staje się zmartwiony; nie przestaje wciągać]
Mama: Wydajesz się zaniepokojny. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: [mówi głośniej] Chciałbym nie musieć oddychać przez noc w trakcie snu!
Mama: Myślisz, że musisz oddychać przez nos, gdy śpisz?
Chłopiec: Tak, na pewno tak jest.
Mama: Jesteś tego całkowicie pewny. [aktywne słuchanie]
Chłopiec: Jestem. Nie możesz oddychać przez usta, gdy śpisz. Gdy śpisz, to się nie ruszasz, więc ty musiałabyś mi otworzyć usta. [wyjaśnia, o co mu chodziło; zadaje pytania] Przecież jeśli muszę oddychać przez nos i mój nos jest zatkany... [nie dokończył zdania]
Mama: Boisz się, że mógłbyś się udusić, gdy śpisz? [zdała sobie sprawę, o co jej synowi chodziło przez tak długi czas]
Chłopiec: Tak... Przecież musisz oddychać, żeby żyć!

W tym przykładzie dzięki temu, że mama zdecydowała się zaangażować w to, co mówił jej syn (pokazała zrozumienie, akceptację), dowiedziała się rzeczy, o których nie miała pojęcia wcześniej. Okazało się, że te problemy z chodzeniem spać przez te kilka lat spowodowane były tym, że chłopiec bał się, że umrze w czasie snu! Wcale nie chciał zrobić mamie na złość; nie bawił się nią; nie chodziło o to, że nie lubi szkoły, ale o to, że nie chciał umrzeć. Gdyby nie to, że mama używała aktywnego słuchania, zostałby z tym problemem na dłużej i codziennie żyłby w realnym dla niego zagrożeniu jego własnego życia, co wydaje się być dość niekomfortowe...
Chłopiec na początku mówił o szkole, później o zabawie z kolegą - testował, czy może pójść dalej, czy jego mama się nie zdenerwuje i nie krzyknie, że ma się położyć spać i jutro iść do szkoły i koniec. Gdy zobaczył, że mama się martwi jego stanem, zaufał i w końcu mógł się upewnić czy jego przekonanie jest prawdziwe i czy naprawdę jest się czym martwić. Dodatkowo wie, że w przyszłości może się zwracać z problemami do niej.


2. 8-letnia dziewczynka ma 1-miesięcznego braciszka. Jak to zazwyczaj bywa, mama zwraca ogromną uwagę na niemowlę, które w tym momencie wymaga większej opieki. Dziewczynka czuje się zazdrosna i gdy jej brat ledwo zasnął, ona zaczyna krzyczeć.
(Przykład wymyślony przeze mnie, jednak mam doświadczenie w sytuacjach tego typu, bo miesiące temu, na początku mojego związku z Nathanem, Alicia bywała zazdrosna.)

a) Dziewczynka: Obudź się! Halo! Pobudka! [poważna mina]
Mama: Co ty robisz, przestań! [polecenie] Dopiero co go uspałam, zaraz go obudzisz! [zdenerwowana, podnosi głos]
Dziewczynka: Nie obchodzi mnie to! [zła, łzy napływają jej do oczu]
Mama: Powinno cię to obchodzić! [prawienie morałów] Jeśli się nie uspokoisz, to pójdziesz do swojego pokoju! [zastraszenie, zignorowanie stanu dziecka]
Dziewczynka: Nienawidzę go! Głupi mały bachor! [dalej krzyczy]
Mama: Nie mów tak! [rozkaz] To twój brat, powinnaś go kochać! [morały] I wyjdź stąd, nie chcę cię widzieć teraz. [odrzucanie córki]

Mama dopiero co spędziła czas na tym, by uśpić chłopca, a gdy tylko się to udało, to przyszła dziewczynka i go obudziła; zezłościła się, powiedziała, że go nienawidzi; mama się zdenerwowała i kazała jej wyjść; znowu musi usypiać chłopca. Dziewczynka nie była w stanie wywalić z siebie wszystkich emocji, które w niej siedziały, bo została wypędzona i poczuła się znienawidzona przez własną matkę, która nie mogła jej w tamtej chwili znieść. W dodatku chłopiec się obudził i płacze. Wszystko jest nie tak!

b) Dziewczynka: Obudź się! Halo! Pobudka! [poważna mina]
Mama: Spędziłam sporo czasu na tym, by on zasnął i obawiam się, że za moment się obudzi, bo mówisz dość głośno. [wyjaśnienie problemu: określenie, co dziewczynka robi i jak to wpływa na matkę; zaadresowanie swojego strachu; o tym sposobie konfrontacji pisałam TUTAJ]
Dziewczynka: Nie obchodzi mnie to! [zła, łzy napływają jej do oczu]
Mama: Nie obchodzi cię to! [aktywne słuchanie] Widzę, że jesteś zła i wydajesz się też smutna.
Dziewczynka: Nienawidzę go. Jest głupi... [mówi ciszej, płacze]
Mama: Uważasz, że jest głupi, naprawdę go nie lubisz! [aktywne słuchanie]
Dziewczynka: Bo ty nie masz dla mnie w ogóle czasu! Nic ze mną nie robisz, cały czas tylko on i on!
Mama: [nieprawdą jest to, że mama nic nie robi z córką] Czyli myślisz, że ja w ogóle nic z tobą nie robię, kompletnie nie zwracam na ciebie uwagi i tylko on się liczy. [aktywne słuchanie]
Dziewczynka: Tak! Chciałabym, żebyś zainteresowała się też mną, bo tego w ogóle nie robisz...
Mama: Czujesz, że w ogóle się tobą nie interesuję i chciałabyś, żeby to się zmieniło. [aktywne słuchanie]
Dziewczynka: Tak... Bo ja cię kocham, a ty mnie przestałaś, jak on się urodził! [dziewczynka nie czuje się kochana!]
Mama: Myślisz, że już cię nie kocham! [aktywne słuchanie]

Czyli tu nie chodzi o to, że dziewczynka po prostu sobie wymyśliła, że będzie głośno i obudzi swojego brata dla zabawy, ale o to, że była sfrustrowana, że mama jej nie kocha, że się nią nie interesuje. To, jak zachowywała się wcześniej było jej sposobem na zwrócenie uwagi na to, że coś się dzieje; dawała upust emocjom, które w niej siedziały. W momencie, gdy mama starała się zrozumieć swoją córkę, ona poczuła, że może zaufać i w końcu powiedziała, że myśli, że nie jest kochana; niby ma mamę, ale co z tego, skoro ta w ogóle się nią nie interesuje... A może jednak, skoro wysłuchała wszystkiego? Nawet tego, gdy dziewczynka powiedziała, że uważa, iż jej brat jest głupi i nie została pouczona, że "tak się nie mówi"?


3. Kilka dni temu Alicia bardzo chciała jechać do Margie i spać u niej w domu. Nie byłby to problem gdyby nie fakt, że było bardzo późno (23:30), ani ja ani Nathan jakoś nieszczególnie mieliśmy ochotę jechać gdziekolwiek, a poza tym Margie już spała. Pierwszy dialog wymyślam, drugi to mniej więcej to, jak się wszystko potoczyło naprawdę, ale podaję skróconą wersję.

Zaznaczam, że pierwszy dialog jest CAŁKOWICIE WYMYŚLONY i nie ma NIC wspólnego z rzeczywistością w naszym domu.
a) Alicia: Zawieziesz mnie do Margie?
Nathan: Na pewno nie, jest za późno.
Alicia: Ale ja nie chcę tu spać! [zaczyna płakać]
Nathan: Przestań zachowywać się jak bobas i idź do łóżka. [wyśmianie, polecenie]
Alicia: [płacze głośniej] Ale ja nie chcę tu zostać! Zawieź mnie do Margie! Nienawidzę tego domu!
Nathan: Tak naprawdę to lubisz tu być [analizowanie], tylko teraz jesteś zła i dlatego tak mówisz [analizowanie]. Przez ciebie nie mogę iść spać! [obwinianie]
Alicia: Nienawidzę cię! [krzyczy]
Nathan: Idź do swojego pokoju! [totalna ignorancja, odrzucenie]

Nawet nie potrafię sobie wyobrazić takiego obrotu sprawy ;-)

b) Alicia: Zawieziesz mnie do Margie?
Nathan: Nie chcesz tu spać?
Alicia: Nie, chcę spać u Margie. [jest niepewna]
Nathan: Okej, wolisz spać u niej niż tutaj, rozumiem. [aktywne słuchanie] To sprawiłoby mi problem, bo jest już bardzo późno, ja jestem zmęczony i nie chcę teraz nigdzie jechać.
Alicia: Ale ja nie chcę spać w swoim pokoju! Boję się dzisiaj tam spać! [wygląda na wystraszoną]
Nathan: Wow, naprawdę się boisz spać w swoim pokoju! [aktywne słuchanie]
Alicia: [zaczyna płakać] Nie chcę tu zostać! Ja nienawidzę tego domu!
Nathan: Nie cierpisz tu być i mówisz to poważnie! [aktywne słuchanie]
Alicia: Tak! [dalej płacze]
Nathan: Widzę, że naprawdę ci ciężko, wydajesz się zła i smutna. Chciałbym ci pomóc, ale jednocześnie jestem już naprawdę zbyt zmęczony, by jechać do Margie.
Alicia: [myśli przez chwilę] To może spróbujmy tak... [podaje swój pomysł]

Myślę, że ten przykład pokazuje też coś ciut innego. Wśród całego zrozumienia i uważania problemu dziecka za ważny (co widzieliście też w poprzednich przykładach), jest tu też konfrontowanie Alicii z problemem, jaki miałby Nathan w razie ewentualnej przejażdżki do Margie. W końcu czasami my też możemy mieć jakiś problem, wiadomo. Więcej o tym pisałam w TYM poście, dałam już Wam link do niego gdzieś wyżej.


Ja sama nie przywiązywałabym się do używania aktywnego słuchania w każdej minucie dnia. Gdy np. Alicia zapyta mnie "kiedy obiad", to zamiast tego:
Alicia: Kiedy obiad?
Ja: Chcesz wiedzieć, kiedy będzie obiad.
Alicia: Tak! Umieram z głodu.
Ja: Jesteś bardzo głodna!
Alicia: No... To kiedy obiad?
Ja: Naprawdę chcesz to wiedzieć.

sytuacja wyglądałaby tak:
Alicia: Kiedy obiad?
Ja: Jesteś głodna? [upewniam się czy pyta, bo jest głodna czy może np. chce coś porobić i będzie zajęta i pyta, bo potrzebuje czasu, itp.]
Alicia: Tak.
Ja: Za pół godziny.

Wiadomo, że są sytuacje, w których dzieci potrzebują lub chcą konkretnej odpowiedzi. Na przykład:
- Czy jak zjem pomidora z tym białym miękkim... czymś, to będę chory?
- W szkole usłyszałem słowo "zgwałcić"... Co to znaczy?
- Czy jak gołąb zje ziarenko ryżu to naprawdę wybuchnie?
I tak dalej...


Wiadomo, większość ludzi na świecie przyzwyczajona jest do zupełnie innego sposobu na rozmowę z innymi i sama byłam do tego przyzwyczajona jeszcze półtora roku temu. To jest sposób, w jaki widzę innych, po prostu nie doświadczyli tej drugiej strony. Na początku myślałam sobie, że to, co zaczął pokazywać mi Nathan jest takie dziwne, że jak tak można rozmawiać... Ale z biegiem czasu zobaczyłam, jak to działa, jak ja się z tym czuję, jak 5,5 letnie dziecko (Alicia) się zachowuje, jak ważne to jest w związku, kiedy przychodzą jakieś problemy między dwójką ludzi, itp. Więcej o moich doświadczeniach pisałam w części pierwszej.


Zdałam sobie również sprawę z tego, że te wszystkie sposoby, do których 99% osób, z którymi rozmawiam jest przyzwyczajona powodują blokady u drugiej osoby, kiedy ta je słyszy. To się dzieje automatycznie i przyznam, że testowałam to kilka razy z osobami, które nie miały pojęcia o tym co robię, by przekonać się czy to naprawdę działa tak, jak myślę. Jestem pewna, że w wielu przypadkach to wszystko spowodowane jest tym, że dana osoba naprawdę chce być pomocna, ale jednocześnie wiele odpowiedzi tak naprawdę sprawia, że rozmówcy jest jeszcze trudniej podjąć odpowiednią decyzję, rozwiązać problem, wyrazić swoje uczucia do końca, itp. Jeśli jedna osoba ma problem i skłania się do rozwiązania A, natomiast rozmówca bardzo chce pomóc, ale ma zupełnie inne zdanie i przekonuje, że to droga B jest odpowiednia... to jest już totalna katastrofa. Chciałabym pokazać Wam 12 rzeczy, które sprawiają, że rozmowa idzie w niezbyt dobrym kierunku. W książce, o której wspomniałam, nazwane były one "Roadblocks", więc tu nazwijmy je dosłownym tłumaczeniem, czyli "blokady drogowe". (Zaznaczam, że nie kopiuję książki!)

Kiedy tych 12 punktów może spowodować, że dziecko lub jakokolwiek inny nasz rozmówca straci chęć do dalszego dzielenia się czymkolwiek? Gdy osoba ta przeżywa jakieś silne emocje, nie może sobie z nimi poradzić, gdy ma problem. Wiadomo, że kiedy wszystko w naszym związku z dzieckiem/partnerem/rodzicem jest w porządku, a my używamy np. "ostrzeżeń" w formie żartu, to żadna tragedia się nie stanie. Niektóre punkty mogą Was zaskoczyć i doskonale to rozumiem, bo sama na początku byłam zaskoczona. Jednak, jak już wspomniałam, im dłużej w tym siedziałam, tym większe doświadczenie nabrałam i teraz widzę doskonale to wszystko, o czym tu opowiadam i wierzę w to. W przeciwnym razie bym nie gadała, uwierzcie.


Blokady drogowe:

1. Rozkazywanie, czyli:
- Przestań się nad sobą użalać!
- Nie mów tak!
- Nie można tak, idź tam i przeproś!

Tego sposobu zazwyczaj używają ci, którzy chcą mieć autorytet* w sobie, chcą przybrać rolę "prawdziwego rodzica", którego rola, to wpajanie dzieciom swoich standardów.
Mówienie czegoś takiego to wysyłanie dziecku wiadomości, że właściwie to nie jest ono akceptowane i jego problemy nie są wcale ważne. Poza tym, dziecko nie ma wolności w wyrażeniu tego, co jest dla niego ważne w danej chwili, by być szczerym ze swoimi uczuciami. Ktoś kiedyś mówił o wolności słowa? Wygląda mi na to, że dzieci jej nie mają. Poza tym, wszystko co dzieci robią (i ogólnie wszyscy ludzie), kryje za sobą dobry powód. Poza tym uważam teżś, że zazwyczaj tak jest i to nie tylko z dziećmi, że jak ktoś słyszy "zrób to" i nie ma na to ochoty, to jest to jeszcze mniej prawdopodobne, że to zrobi. Właśnie dlatego, że ktoś wydał takie polecenie.
*Jako że każda osoba na ziemi może zdefiniować pojęcie "autorytet" w swój własny sposób, to wyjaśniam, że chodzi mi tu o popularne przekonanie, iż jak się jest rodzicem, to dziecko ma słuchać i koniec. Coś na zasadzie "musisz mnie szanować, bo jestem twoim ojcem" czy też "nie mów tak do mnie, jestem twoją matką!"


2. Ostrzeżenie, zastraszanie, czyli:
- Nigdy nie znajdziesz pracy, jeśli nie będziesz się uczyć.
- Lepiej przestań płakać, bo...
- Jeśli będziesz się tak zachowywać, to nikt cię nie będzie lubił.

Bardzo podobne do dawania rozkazów, ale w tym przypadku w wiadomości zawarte jest też zastraszenie negatywnymi konsekwencjami danej sytuacji.
Wierzę, że jest to wysyłanie wiadomości, że dziecko nie jest akceptowane. Może sprawić, że zacznie się ono bać i wbije sobie do głowy coś, co zostanie do końca życia albo przynajmniej na bardzo długi czas i nie będzie żadnej możliwości, by dziecko było sobą. Za każdym razem będzie się zastanawiać czy to, co chce zrobić, spodoba się rodzicowi, czy może nie... Jeśli nie, to będą nieprzyjemności, więc lepiej oszukiwać samego siebie. Uważam, że życie w strachu jest okropne, a jeśli dziecko słyszy, że nigdy nie będzie miało przyjaciół, jeśli będzie się "tak zachowywać", to automatycznie ciężko będzie mu otworzyć się przed innymi, co faktycznie spowoduje brak przyjaciół, a później w dorosłym życiu osoba ta obwiniać będzie samego siebie, chociaż tak naprawdę wina stoi po stronie tego, kto wbijał mu tego typu rzeczy do głowy. Poza tym tego typu wiadomości prowokują dzieci do sprawdzenia, czy rodzic to tak na serio. Coś w stylu "zrobię to i tak i przekonam się, czy naprawdę stanie się to, co mi powiedziała". Może to również spowodować urazę, złość.


3. Moralizowanie, kazania, wykłady, czyli:
- Życie jest brutalne, nic nie poradzisz!
- Nie powinnaś się tak martwić.
- To twój obowiązek/powinnaś...

Czyli mówiąc najprościej: ignorowanie.
Tego typu teksty sprawiać mogą, że dziecko poczuje się winne i zacznie się bronić, co zazwyczaj prowadzi do kłótni. Poza tym, co widywałam dość często, gdy dziecko usłyszy coś w stylu "nie powinieneś tak robić!" to odpowie: "a ty nie powinnaś na mnie krzyczeć", czyli zrobi dokładnie to samo, co zrobił rodzic i najprawdopodobniej zostanie za to w jakiś tam sposób ukarany. Wierzę również, że bycie ignorowanym jest naprawdę okropnym uczuciem, a gdy mamy jakiś problem i ignoruje nas bliska osoba, to tym bardziej.


4. Radzenie, dawanie gotowych rozwiązań, czyli:
- Myślę, że to jest lepsza opcja...
- A próbowałaś może...
- Jeśli zrobisz tak..., to lepiej ci to wyjdzie.

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to osoba starsza, która twierdzi, że wie więcej, ma więcej doświadczenia, więcej przeżyła, więc młodsi muszą się słuchać (wiele razy się z tym spotkałam, na moim blogu również).
Ten sposób może sprawić, że dziecko poczuje, iż rodzic nie wierzy w jego możliwości w kwestii rozwiązywania swoich problemów, że jest zbyt głupie. Nie daje dziecku żadnej możliwości na to, by samo pomyślało o ewentualnych rozwiązaniach i wybrało to, które jest dla niego najlepsze nawet wtedy, gdy będzie musiało próbować kilka razy, zanim coś się uda. No i w efekcie odpowiedzialność spada z dziecka i ląduje na rodzicu, który automatycznie przejmuje dany problem czy tego chce, czy nie.


5. Używanie logicznych argumentów, wykłócanie się, czyli:
- Tak, ale...
- Nie masz racji, bo...
- Fakty mówią, że...

Czyli kiedy to dana osoba mówi coś, z czym rozmówca się nie zgadza.
To prowokuje drugą osobę do dawania argumentów na przeciw no i rodzi się kłótnia. Poza tym sprawia to też, że dziecko zwyczajnie przestaje słuchać, bo jego stanowisko zostało totalnie zignorowane i właśnie w tym momencie jest nauczane, że to racje rodzica są właściwe. Dziecko może poczuć się gorsze i wierzę, że to jedno z tych rzeczy, które bardzo niszczą psychikę na całe życie.
Zresztą, jeśli dziecko używa swojej ogromnej wyobraźni, która nie została jeszcze w żaden sposób naruszona i mówi, że widział latającą dżdżownicę z niebieskimi skrzydłami, to osobiście nie widzę powodu, by mu mówić, że nie ma racji czy też że się wygłupia, czy cokolwiek takiego... Nie chcę, by dziecko myślało dokładnie tak, jak ja i fakt, że ja nie wierzę w dżdżownice z niebieskimi skrzydłami nie oznacza, że ono też musi nie wierzyć. A jak jest naprawdę, dowie się w swoim czasie.


6. Krytykowanie, ocenianie, oczernianie, niezgadzanie się, czyli:
- Po prostu ci się nie chce!
- To twoja wina.
- Nie masz racji.

Czyli że coś jest nie tak z osobą, która ma problem, wszystko jest jej winą i po prostu powinna zmienić swój charakter. Tego typu teksty sprawiają, że dziecko całkowicie traci ochotę na dzielenie się z rodzicem czymkolwiek z powodu strachu, że znowu zostanie ocenione negatywnie, że jego problem okaże się jego winą i poczuje się jeszcze gorzej, niż wcześniej. Co gorsza, często zdarza się, że dziecko wierzy rodzicowi, że jest "złe", że jest gorsze od innych. Albo czasami wygląda to tak, że jedna osoba mówi "jesteś głupi!", na co druga odpowiada: "sam jesteś głupi!", co na pewno wiele osób również zna z autopsji.


7. Chwalenie, nagradzanie, czyli:
- Dobra z ciebie dziewczynka!
- Świetnie ci idzie.
- Masz całkowitą rację.

Bardzo często słyszę albo czytam o tym, że trzeba chwalić swoje dzieci za każdym razem, gdy robią coś, co podoba się rodzicowi. Milion razy widziałam też porady, by nagradzać dzieci naklejkami za każdą dobrą rzecz, którą zrobiły. Cóż, uważam, że naprawdę dobre słuchanie nie musi zawierać chwalenia.
Dlaczego? Dlatego, że wierzę, iż chwalenie automatycznie narzuca na dziecko wysokie wymagania ze strony rodzica na przyszłość. Coś na zasadzie, że dziecko przychodzi do domu z 5 w dzienniczku, więc mama mówi "jesteś takim dobrym chłopcem!", po czym kilka dni później to samo dziecko dostaje 3 i w tym momencie automatycznie obawia się reakcji mamy, bo nie usłyszy już od niej, że jest dobrym chłopcem. Co usłyszy w zamian? Że jest zły? Że jest dobry tylko wtedy, gdy ma dobre oceny? Uważam, że w taki właśnie sposób to działa - dziecko myśli, że wszystko jest okej tylko wtedy, gdy robi dokładnie to, co rodzice chcą. Poza tym uważam, że ten sposób kryje za sobą manipulację skierowaną do dziecka, by robiło to, czego opiekun chce, a później dziecko będzie czuć się zestresowane za każdym razem, gdy nie spełni oczekiwań rodzica.
Uważam, że lepiej jest powiedzieć o tym, co dzieje się z nami, zamiast oceniać dziecko. Np. załóżmy, że jestem zmęczona i chciałabym usiąść i odpocząć, ale widzę, że na stole jest bałagan. Idę na chwilę na górę, a gdy wracam, bałagan ze stołu jest sprzątnięty przez moje dziecko. Mogłabym powiedzieć "o, sprzątnęłaś stół, jaka dobra z ciebie dziewczynka", ale nie chcę wysyłać wiadomości o treści "jesteś dobra tylko wtedy, gdy sprzątasz za mnie" lub "oczekuję, że od teraz zawsze będziesz sprzątać". Zamiast tego powiedziałabym coś w rodzaju: "doceniam, że posprzątałaś ten bałagan, bo mam mniej rzeczy do roboty i mogę odpocząć". Myślę, że tak prosta i konkretna wypowiedź jest ważna, by uniknąć nieporozumień i fałszywych wniosków.


8. Wyśmiewanie, wyzywanie, zawstydzanie, czyli:
- Powinnaś się wstydzić!
- Ale dzieciak z ciebie...
- Martwienie się tym to głupota.

Po tym dziecko czuje się niczego nie warte, gorsze od innych, czuje się zawstydzone, ma ochotę zapaść się pod ziemię... Traci coraz więcej poczucia własnej wartości za każdym razem, gdy słyszy cokolwiek takiego. Czasami dziecko zamknie się w sobie i później nazywane będzie "nieśmiałym", co według mnie absolutnie nigdy nie jest jego wrodzoną cechą, a efektem tego, jak było traktowane; natomiast innym razem sprawić może, że zacznie się bronić i kłócić.


9. Analizowanie, czyli:
- Robisz z siebie po prostu ofiarę.
- Ale naprawdę chodzi ci o to, że...
- Oj, jesteś po prostu znudzony.

Przekonywanie rozmówcy, że to interpretacja tej drugiej osoby jest właściwa. Nawet, jeśli dotyczy uczuć, które nie zostały jeszcze odpowiednio wyrażone.
Uważam, że bardzo frustrujące jest to, gdy staramy się przekazać coś drugiej osobie i samemu sobie, znaleźć powód naszego samopoczucia, a w odpowiedzi słyszymy, że tak naprawdę chodzi nam o coś innego... Skąd druga osoba może to wiedzieć? Poza tym myślę, że w takiej sytuacji dziecko może czuć się albo zapędzone w kozi róg (tak, jakby musiało przyznać się do czegoś, co nie jest dla niego prawdą, bo inaczej nikt mu nie uwierzy), albo zdemaskowane (bo może nie było gotowe na to, by powiedzieć to, co właśnie usłyszało i czuje się bardzo niepewnie). No i jest tutaj też oczywiście to uczucie, że rodzic czy jakakolwiek inna słuchająca osoba nie wierzy w to, co dziecko właśnie powiedziało.


10. Pocieszanie, czyli:
- Wszystko będzie dobrze!
- Głowa do góry!
- Za kilka lat będziesz się z tego śmiać!

To jest coś, czego osobiście nie lubiłam od bardzo dawna. Irytowało mnie to, gdy inni mnie pocieszali i sama tego nie robiłam. Oczywiście rozumiem, że powodem, dla którego ludzie pocieszają innych jest to, że martwią się i chcą, by ta osoba poczuła się lepiej. Jednocześnie myślę, że zakłóca to całą komunikację. A jak słyszę kogokolwiek, kto mówi coś w rodzaju "oj nie martw się, inni mają gorzej", to zastanawiam się... Ale to ja mam teraz problem, co mnie w tym momencie obchodzą ci "inni", których nawet nie znam? Nic. Zdarzało mi się też powiedzieć coś w rodzaju "łatwo ci mówić" i to jest jedna z odpowiedzi, która następuje bardzo często ze strony dzieci. Uważam też, że to ukryta wiadomość do dziecka, która jest bardzo niszcząca i mówi, że negatywne emocje są złe, że nie warto zwracać na nie uwagi i trzeba udawać, że wszystko jest okej. Później osoba ta dorasta w przekonaniu, że nawet, jeśli wali jej się cały świat, to musi być dzielna i nie może okazywać słabości. Z doświadczenia wiem i wierzę, że tak jest zazwyczaj, iż jak później ktoś (np. ja) znajdzie się w sytuacji, gdy w końcu jest z kimś, komu może zaufać i z kim czuje się bezpiecznie i dobrze, to zaczyna wywalać z siebie wszystkie te emocje, które siedziały w nim przez lata i płacze codziennie przez miesiąc, bo co chwilę coś nowego się przypomina... Szkoda, że nie każdy ma okazję ku temu, bo uważam, że to bardzo ważne i lecznicze.


11. Dopytywanie, czyli:
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Naprawdę chcesz to powiedzieć?
- Co zrobiłeś?

Myślę, że zadawanie tego typu pytań sugeruje odpowiedź i manipuluje dzieckiem, by powiedziało to, co rodzic chce usłyszeć. Do przykładów dodałabym jeszcze "dlaczego jesteś taki niegrzeczny?", bo to pytanie słyszałam niezwykle często w wielu miejscach. Dziecko czuje, że jeśli tego typu pytanie zostało zadane, to zapewne będzie ono skrytykowane po udzieleniu odpowiedzi, więc albo nie odpowie nic, albo odpowie kłamstwem, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Myślę, że staje się ono wystraszone i niepewne i te uczucia również zostają w nim na długo.


12. Rozpraszanie, wycofanie, sarkazm, czyli:
- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.
- Twoja historia przypomina mi o...
- Może w ogóle zostań prezydentem od razu!

Pierwsza ukryta wiadomość wysyłana przez tego typu teksty, która przychodzi mi do głowy, to fakt, iż powinno się unikać wszelkich życiowych problemów. Jeśli cokolwiek staje dziecku na drodze, to powinno zwyczajnie nie zwracać uwagi i się nie przejmować. Poza tym mówi to dziecku, że jego problemy nie są ważne, że to coś tak małego, że najlepszym sposobem jest ignorowanie i zmienienie tematu lub robienie sobie żartów, co może być bardzo bolesne. Sprawia też, że dziecko w końcu przestaje się zwierzać, bo wie, że i tak nie zostanie wysłuchane, że będzie kompletnie zignorowane.
Zresztą, załóżmy taką sytuację: rodzic chce gdzieś jechać i dziecko mówi, że nie chce zapinać pasów. Mama siedząca za kierownicą mówi, że dziecko musi zapiąć te pasy. Ono odpowiada, że nie i koniec. Wtedy tata siedzący z tyłu zaczyna go rozpraszać i mówi: "o, spójrz tam, jaki ładny ptaszek" czy też "zobacz, mam dla ciebie cukierka" i gdy dziecko zajmuje się czymś innym, tata zapina mu pasy. Przez to dziecko nie ma pojęcia, dlaczego zapinanie pasów jest tak ważne, co się może stać, gdy ich nie zapnie, zapomina o tym, że w ogóle był jakikolwiek problem, więc dlaczego następnym razem sytuacja miałaby wyglądać inaczej? Nie będzie wyglądać inaczej i powodem tego było właśnie rozproszenie, czego odpowiedzialność stoi po stronie rodzica i uważam, że jak już mieliby zezłościć się następnym razem, to powinni zezłościć się na siebie, a nie na dziecko.


Przypuszczam, że wywołam teraz oburzenie u wielu z Was, ale chciałabym podzielić się pewną myślą, która utknęła mi w głowie i ma dla mnie ogromny sens. Dawno temu Nate mi o tym powiedział i naprawdę sporo czasu spędziłam na myśleniu o tym w różnych aspektach i wszystkie moje wnioski z każdej sytuacji sprowadzały się do tego samego. W bardzo wielu sytuacjach pojawia się kwestia strachu ze strony dziecka w stosunku do rodziców. Życie w strachu to coś okropnego, a im więcej strachu w czyimś życiu, tym mniej miejsca na zabawę i miłość! Nie wierzę w to, że ktokolwiek może kochać kogoś, kogo się boi w jakimkolwiek stopniu, w ogóle w to nie wierzę. Inna sprawa to brak zaufania, które według mnie wyraźnie widać ze strony osób, które krzyczą i złoszczą się na dzieci czy na swoich partnerów, czy też kolegów, czy kogokolwiek innego. Bo ten krzyk wydaje się najlepszą opcją z tego powodu, że to zaufanie, że druga osoba będzie chciała z nami współpracować, nie istnieje. Nie wierzę też w prawdziwą miłość, gdy nie ma zaufania. A ten brak zaufania sam z siebie też się nie bierze. I tu odsyłam do obu części po wyjaśnienia. (Zaznaczam: to moje zdanie, do którego jestem przywiązana, ale Wy nie musicie się z nim zgadzać. Jako że świata zbawić niestety nie mogę, to przynajmniej podzielę się tym na blogu.)


Gdy dodałam pierwszą część na ten temat, jeden z komentujących powiedział coś w rodzaju: "i kto to mówi!" Chciałabym tu zaznaczyć, że podstawowym i najważniejszym czynnikiem, który musi oddziaływać w aktywnym słuchaniu jest CHĘĆ, a w przypadku tamtego komentarza owej chęci nie miałam i wiem, że nie zawsze będę ją mieć. Jeśli kompletnie mi na kimś nie zależy i nie chcę poświęcać swojego czasu i energii na słuchanie lub jeśli ktoś mnie obraża i zwyczajnie nie mam ochoty słuchać tego dalej, to nie będę się zmuszać. Jednak osobiście nie wyobrażam sobie nie interesować się problemami własnego dziecka (lub jakiejkolwiek osoby, na której mi jakkolwiek zależy, którą chcę mieć w swoim życiu, której chcę pomóc) i nie wyobrażam sobie sprawiać, by traciło ono ochotę na zwierzanie mi się. Nawet, jakby miało chodzić o tragedię pt. "mój miś stracił dwa wąsy!"


Uff, mówiłam, że będzie długo. Czy cokolwiek z tego, co przeczytaliście, przywołuje w Was poczucie w stylu "tak, znam to"? Bardzo chętnie poczytam o Waszych doświadczeniach oraz opiniach. Czy to negatywnych, czy pozytywnych. Zabezpieczę się jednak i dodam na zakończenie, że nie zawsze muszę mieć ochotę na używanie aktywnego słuchania w odpowiedziach na komentarze ;-)


Do następnego!

Aga... z pomocą Nathana :)

Active listening - part 2




I finally post part two about active listening! It'll be long but I decided not to divide it into two because everything is connected and I don't want to confuse you.

That's why I think I should explain more or less what it is all about because I realize that in a previous post (HERE) I didn't say much and it confused some of you. Active listening is not frequent acquiescence, agreeing, speaking up, sharing one's opinion, active responding, etc. I know that some of you thought this is what it is and I take the whole responsibility for that. And so the beginning of this post is this: active listening is reflecting another person's feelings in the way which will allow him to feel completely accepted and understood; it's repeating what he said using your own words while trying to capture the precise sense of what the speaker is experiencing at that moment. This will allow him to look at his problem from a different perspective, to hear how it sounds, it if makes sense to him and will give him the opportunity to correct something; it's allowing a person to solve his problem by himself; it's making it possible for him to share all the feelings which are inside him in a safe atmosphere; it's focusing only on his problems, emotions, words without sharing yours (that can come later).

Examples! Pay attention to annotations in brackets - I'll talk about them below the dialogues.


1. Maybe you remember when a long time ago I gave you an example about a boy who didn't want to go to bed for several years, he clearly said he didn't want to. Later it turned out that he didn't want to annoy his parents but he was scared he'd stop breathing while sleeping! I'm coming back to this example because it's stuck in my head and I'll show you two possible versions.
(This example is about authentic experiences of one woman's life who joined a "Parent Effectiveness Training" workshop and I took it from a book with the same name by Dr Thomas Gordon, but the following dialogues are created by myself and I don't know if they're similar to what's in the book or not.)


a) Mother: I'm going to sleep because I'm very tired. It's getting late so you should go to bed too. [comes closer and covers him with a blanket]
Boy: [firmly] I'm not going to sleep, I don't want to go to school tomorrow. [puts the blanket away]
Mother: Oh, stop doing the same thing again. [command] Sleep now because you'll be tired the whole day tomorrow. [logical arguments]
Boy: I'm not going to sleep!
Mother: OK, I'll wait until you fall asleep, ok? [turns off the light, sits down on the floor by his bed] Stop being a little baby. [ridicule]
Boy: Stop it! Turn on this light and leave me alone! I hate you! [visibly upset]
Mother: You better stop talking to me like this and stop making me nervous! [morals, warning] The world is not about you [morals] so stop it now. [she leaves the room - withdrawal]

The effect is an upset boy who hates his mother at that moment, doesn't feel understood and he's left alone; and mother who was tired and wanted to sleep but she couldn't find a solution with her son so she decided to leave his room all nervous.

Now I'll show you one more possibility...

b) Mother: I'm going to sleep because I'm very tired. It's getting late so you should go to bed too. [comes closer and covers him with a blanket]
Boy: [firmly] I'm not going to sleep, I don't want to go to school tomorrow. [puts the blanket away]
Mother: You don't want to go to school! [active listening]
Boy: Yes, I hate school, I can't do anything, I'm a failure.
Mother: [he likes school] You're fed up with school and you think you can't do anything! [active listening]
Boy: I don't know anything from chemistry and this is ridiculous what our teacher wants us to do!
Mother: [boy's good in chemistry] So chemistry is what causes you problems. [active listening]
Boy: Well, maybe not... I just don't want to. I'd rather spend the whole day with my friend.
Mother: Instead of going to school, you'd rather go to your friend's house and play with him. [active listening]
Boy: Yes! This would be awesome!
Mother: You really like this idea. [active listening]
Boy: Yes! Playing for the whole day is fun. [he smiles, seems to be calmer] OK, so I'm going to sleep now. Good night!
Mother: Good night!
Boy: But will you stay here for a few minutes?
Mother: Sure!
Boy: [after a while of silence, boy starts to grunt and sniff]
Mother: Problems with your nose?
Boy: Yes, it's stuffy but at the same time there's nothing inside. Do you have any medicine?
Mother: You think a medicine will help?
Boy: I don't know. [still sniffing]
Mother: It's really bothering you. [active listening]
Boy: Yes... [he gets worried; still sniffing]
Mother: You seem worried. [active listening]
Boy: [louder] I wish I didn't have to breathe through my nose while I'm sleeping!
Mother: You think you have to breathe through your nose when you're sleeping?
Boy: Yes, it sure is this way.
Mother: You're sure about this. [active listening]
Boy: I am. You can't breathe through your mouth when you're asleep. When I sleep, I don't move so you'd have to open my mouth. If I have to breathe through my nose and it's stuffed... [doesn't finish the sentence]
Mother: You're afraid you'd choke while asleep? [she realizes what her son meant during the whole time]
Boy: Yes... You have to breathe to live!

In this example because of mother's decision to get involved in what her son was saying (she showed him understanding and acceptance) she learned things she had no idea about earlier. It turned out that all the problems with going to sleep for years were caused by his fear about dying while being asleep! He didn't want to annoy his mother, it was not because he didn't like school but because he didn't want to die. If not for the mother who used active listening, he'd be left with this problem for a longer time and he'd live in, his eyes, a real threat of dying every day which seems to be very uncomfortable...
At the beginning he was talking about school, then about playing with his friend - he was testing if he could go further, if his mother wouldn't get upset and wouldn't yell at him and tell him to sleep and go to school. When he saw that his mother cares about his comfort, he trusted and he could learn if what he believed in was true and if there was anything to worry about. Moreover, now he knows he can share his problems with her in the future.


2. A 8 year old girl has a 1 month old brother. As it usually happens, their mother pays a lot of attention to the baby who needs a lot of it right now. The girl feels jealous and right after her brother falls asleep, she comes and starts to yell.
(I made this example up but I have some experience in this kind of situation because at the beginning of my relationship with Nathan, Alicia happened to be jealous.)

a) Girl: Wake up! Hello! Wake up! [she's serious]
Mother: What are you doing, stop! [command] I just made him asleep, you'll wake him up again! [upset, raises her voice]
Girl: I don't care! [mad, tears in her eyes]
Mother: You should care! [morals] If you don't calm down, you'll go to your room! [threats, ignoring her emotions]
Girl: I hate him! He's a stupid little brat! [yelling]
Mother: Don't say that! [command] This is your brother and you should love him! [morals] Go away, I don't want to see you anymore now. [rejection]

Mother just spent some time on comforting her son and when he finally fell asleep, her daughter came and woke him up; she got upset and said she hated him; mother got nervous and she told her to go away; she had to take care of him again. The girl wasn't able to share all of her emotions because she was rejected and she felt hated by her own mother who couldn't stand her at that moment. And on top of that, the boy woke up and cried. Everything was not the way it was supposed to be!

b) Girl: Wake up! Hello! Wake up! [she's serious]
Mother: I spent a lot of time on making him asleep and I'm afraid he'll wake up in a moment because you're talking loudly. [expresses her fear then explains her problem: points to her daughter's specific behavior that causes her problem,  explains what she is afraid will happen, and what the impact will be to her, the mother; I talked more about this way of confronting HERE]
Girl: I don't care! [mad, tears in her eyes]
Mother: You don't care! [active listening] I see you're mad and you seem sad too.
Girl: I hate him. He's stupid... [talks quieter, cries]
Mother: You think he's stupid, you really don't like him! [active listening]
Girl: Because you don't have any time for me anymore! You don't do anything with me, it's only him and him!
Mother: [this is not true that she doesn't do anything with her daughter] So you think I don't do anything with you, I don't pay any attention to you and he's the only one who counts. [active listening]
Girl: Yes! I'd like you to be interested in me too because you're not at all...
Mother: You feel I'm not interested in you at all and you'd like it to change. [active listening]
Girl: Yes... Because I love you and you stopped loving me after he was born! [the girl doesn't feel loved!]
Mother: You think I don't love you anymore! [active listening]

So the problem there wasn't that the girl wanted to be loud just because and to wake her brother up to have fun but she was frustrated that her mother didn't love her, wasn't interested in her. The way she was acting earlier was her way to get her mother's attention and to show her there was something happening; she was expressing emotions which were inside her. At the moment when her mother tried to understand the girl, she felt she could trust her and she finally said that she didn't feel loved; she has a mother but so what if the mother doesn't care... Or maybe she does if she listened to everything and even when the girl said that her brother was stupid she didn't correct her and teach her that "you don't say that."


3. A few days ago Alicia wanted to sleep at Margie's place. It wouldn't be a problem if not the fact that it was very late (11:30pm), neither me nor Nathan wanted to go anywhere and Margie was already asleep. The first dialog DID NOT HAPPEN and is made up by me and the second one is more or less how it went then but I'll give you a short version.

a) Alicia: Will you drive me to Margie's?
Nathan: No way, it's too late.
Alicia: But I don't want to sleep here! [starts crying]
Nathan: Stop acting like a baby and go to bed. [ridicule, command]
Alicia: [cries louder] But I don't want to stay here! Drive me to Margie! I hate this house!
Nathan: The truth is you like being here [analyzing] but you're just mad now and that's why you're saying that [analyzing]. I can't go to bed because of you! [blaming]
Alicia: I hate you! [yelling]
Nathan: Go to your room! [a complete ignorance, rejection]

I can't even imagine things going this way ;-)

b) Will you drive me to Margie's?
Nathan: You don't want to sleep here?
Alicia: No, I want to sleep there. [she seems uncertain]
Nathan: OK, you prefer to sleep there, I get it. [active listening] It'd cause me a problem because it's very late, I'm tired and I don't want to drive anywhere now.
Alicia: But I don't want to sleep in my room! I'm afraid of sleeping there tonight! [she looks afraid]
Nathan: Wow, you're really afraid of sleeping in your room! [active listening]
Alicia: [starts crying] I don't want to stay here! I hate this house!
Nathan: You hate being here and you're serious about this! [active listening]
Alicia: Yes! [still crying]
Nathan: I believe it's difficult for you, you seem mad and sad. I'd like to help and at the same time I'm really too tired to drive you to Margie's place.
Alicia: [thinks for a moment] So maybe let's try this... [gives her idea]

I think that this example shows something a little different as well. Among the whole understanding and receiving a child's problem as something important (what you saw in two first examples as well), there's also confronting Alicia with a problem Nathan would have in case he'd drive to Margie. It's obvious that we sometimes have problems as well. I talked about this more in THIS post, I gave you this link earlier somewhere.


I personally wouldn't stick to using active listening each minute during the day. When, for example, Alicia asks me "when will dinner be ready", instead of this:
Alicia: When will dinner be ready?
Me: You want to know when dinner will be ready.
Alicia: Yes! I'm starving.
Me: You're very hungry!
Alicia: Yep... So when?
Me: You really want to know that.

the situation would look like this:
Alicia: When will dinner be ready?
Me: You're hungry? [I'm making sure if she's asking because she's hungry or maybe she wants to do something and she'll be busy so she needs to know how much time she has, and so on]
Alicia: Yes.
Me: In half an hour.

There surely are situations when children need or want a concrete answer. For example:
- If I eat this tomato with this white soft... stuff on it, will I get sick?
- I heard a word "rape" at school... What does it mean?
- If a pigeon eats one grain of rice, will it really explode?
And so on...


I know that most people in the world are used to a completely different way of talking with each other and I was still used to that too 1.5 years ago. This is the way I see people, they simply haven't experienced this other way. At the beginning I was thinking that what Nathan started to share with me was so weird, how you can talk like that... But the more time I've been here, the more I've seen how it works, how I feel with it, how a 5,5 year old (Alicia) is, how important it is in a relationship when you have problems between two people, etc. I talked more about my personal experiences in the first part.

I realized that all the ways of communicating 99% of people who I've talked to use cause others to stop sharing. This happens automatically and I tested this several times while talking to friends who had no idea about what I was doing, to see if it works the way I think it does. I'm sure that in a lot of cases it's caused by one's desire to help and at the same time a lot of responses can interfere with another who is making a decision, solving a problem, sharing emotions completely, etc. If one person has a problem and he wants to choose way A and another one really wants to help but has a completely different opinion and says that way B is better... it's just a disaster. I'd like to show you 12 things which cause a conversation to go in a bad way. In the book I mentioned earlier they're called "Roadblocks".

When someone is experiencing strong emotions, or when he has a problem, these 12 roadblocks tend to cause the speaker to lose interest in sharing. If everything in our relationship with our child/partner/parent is fine and we'll use, for example, some "warnings" as a joke, nothing bad will happen. Some of them will surprise you I think and I'll understand it perfectly because at first I was surprised myself. But, like I said, the more time I've been here, the more I saw and I see all those things I'm talking about in here and I believe in them. Otherwise, I wouldn't share at all, believe me.


Roadblocks:
1. Commands:
- Stop feeling sorry for yourself!
- Don't say that!
- You can't do that, go there and say you're sorry!

I think that someone who uses commands is someone who wants to be an authority, wants to be a "real parent" whose role, as they see it, is to put his standards into his children's heads.
Saying something like this is sending a message to a child that she's not really accepted and her problems are not important. Also, a child isn't free to express what's important for her in the moment, to be honest with herself. Moreover, everything that children do (and all people in general) is done with a good reason. I also think that it's usually like this in most lives that when someone hears "do it" and doesn't really want to, it's even less likely she'll do it--just because she heard this command.


2. Warnings, threatening:
- You'll never find a job if you don't study.
- You better stop crying because...
- If you keep doing this, nobody will like you.

It's very similar to giving commands but in this case there's also an explicit threat of negative consequences.
I believe that this is sending a message that a child isn't accepted. It might cause the child to be afraid and will keep in his mind something which will stay there for the rest of his life or at least for a very long time and there won't be any possibility for him to be himself. Every time he'll wonder if what he wants to do will be approved by a parent or not... If not, something bad for him will happen so it'll be better to lie to himself. I believe that living in fear is awful and if a child hears "you'll never have friends if you act like this", it'll be automatic that he'll have problems with opening himself to other people which indeed will cause lack of friends and later when he's a grown up, he'll blame himself for that, even though the fault is on the side of someone who was saying those things when he was young. Moreover, things like this provoke children to test it. Something like, "I'll do it anyway and I'll see if she was serious". It might also cause anger, resentment.


3. Morals, preaching, lectures:
- Life is brutal, you can't change it!
- You shouldn't worry so much.
- This is your responsibility/you ought to...

Keeping it short: ignoring.
Things like this might cause a child to feel guilty and to start defending himself which usually brings arguments. Also, what I see often is when a child hears something like "you shouldn't do it!", he says: "and you shouldn't yell at me!" which is exactly the same thing that parent did just before that. I believe that being ignored is a very bad feeling and when you have a problem and you're ignored by a close person, it's even worse.


4. Advice, ready solutions:
- I think this is a better way...
- Have you maybe tried...
- If you do it this way..., it'll be better.

First thing that comes to my mind now is an older person who says: I know better, I have more experiences, I've lived longer so young people have to listen to me (I experienced this a lot of times, on my blog as well).
This way might cause a child to feel that her parent doesn't believe in her ability to solve her own problems, that she's too stupid. It doesn't give a child any possibility to think about possible solutions by herself and to choose the best one for her even if she'd have to try several times until it works. And also the whole responsibility falls from a child and is on a parent who automatically gets the problem if they want it or not.


5. Logic arguments, arguing:
- Yes but...
- You're not right because...
- Facts say...

When someone says something and the other person doesn't agree.
It provokes another person to give arguments against something and there's a ready argument. And also, it causes a child to stop sharing because his mind was completely ignored and then he's taught that what his parent thinks is right. Also, children might feel inadequate and I believe that this is one of the things that breaks their mental health for their whole life.
And when children use their imagination which was not affected yet and say they saw a flying earthworm with blue wings, I personally don't see any reason to tell them they're not right or they're goofy or anything like this... I don't want my child to think exactly the way I do and the fact that I don't believe in earthworms with blue wings doesn't mean he has to have the same opinion. And the way it is for real, he'll learn later.


6. Criticism, judging, vilification, disagreeing:
- You're just lazy!
- It's your fault.
- You're not right.

Which means there's something wrong with a person who has a problem, everything is her problem and she just should change her personality. Things like this cause a child to lose his interest in sharing anything with his parent because of the fear that he'll be negatively judged, that his problem will be his fault and he'll feel even worse than before. What's worse, it happens often that a child believes a parent that he's "bad", worse than others. Or sometimes one person says "you're stupid!" and the other one says: "you're stupid too!" which is very common on playgrounds and so on.


7. Praising:
- You're a good girl!
- You're doing a good job.
- You're absolutely right.

I hear or read very often that parents should praise their children every time they do something parents like. I've seen advice to give children stickers for each good thing they did. Well, I believe that good listening doesn't have to contain praising.
Why? Because I believe that praising puts high expectations on children for the future. Something like, a child comes back from school with an A and so his mother says "you're such a good boy!". After several days the same boy comes back with a C and is already afraid of mother's reaction because he won't hear he's a good boy. What will he hear instead? That he's bad? That he's good only when he has high results in school? I think this is the way it works - a child thinks he's fine only when he does exactly what his parents want him to. Also, I think this is a manipulation directed toward a child to do whatever his parents want him to and in the hopes that he'll be anxious each time he fails to meet parents' expectations.
I think it's better to say what's happening with us instead of judging a child. For example, let's say that I'm tired and I'd like to sit down and rest but I see that there's a mess on a table. I go upstairs for a moment and when I'm back I see that my child cleaned the mess. I could say "oh, you cleaned the table, you're such a good girl" but I don't want to send a message saying "you're good only when you clean for me" or "I expect you to clean every time". Instead, I'd say something like: "I appreciate that you cleaned that mess because I have less things to do and I can have a rest". I think such a simple and concrete message is very important to avoid misunderstandings and false conclusions.


8. Ridicule, name-calling, embarrassing:
- You should be ashamed!
- You're such a baby...
- Worrying about this is so stupid.

After that a child feels worthless, worse than others, embarrassed, wants to hide... He loses more and more of his self confidence every time he hears something like this. Sometimes a child will close himself and after that he'll be called "shy" which, I think, is never an innate condition but an effect of how he was treated; it sometimes happens that he'll start to defend himself and argue.


9. Analyzing:
- You're making a victim out of yourself.
- What you really mean is...
- Oh, you're just bored.

Convincing another person that our interpretation of what he's saying is the only right one. Even if it's about feelings that weren't expressed yet.
I think it's very frustrating when I try to share something with another person and to find the source of my state by myself and the answer I hear is that I really think something different, not what I said... Where can that person know things like this from? Also, I think in a situation like this a child might feel either up against a wall (as if he has to admit something which is not true for him because otherwise he won't be believed), or exposed (because maybe he wasn't ready to share what he just heard and feels very unsteady). And there's also the feeling that a parent or any other person doesn't believe in what a child just said.



10. Comforting:
- Everything will be alright!
- Just smile!
- You'll laugh at this in the future!

This is something I haven't liked for a long time. It irritated me when others wanted to comfort me and I didn't do it myself. I obviously understand that the reason why people do it is that they're worried and they want others to feel better. At the same time, it disturbs the whole communication. And when I hear sometimes something like "oh, don't worry, others have bigger problems", I wonder... But now it's me who has a problem and I don't care about "others" who I don't even know. To such assurances I would sometimes answer "it's easy for you to say" and this is one of the things which you can hear from children as well. I think that this hidden message to a child is very destructive as it says that negative emotions are bad and it's not worth it to pay attention to them and it's better to pretend that everything is fine. Later the same person grows up and even if her whole world is falling apart, she has to be brave and she can't show any weaknesses. Based on my experience I know and I believe that what happens often is that if someone (for example me) is with someone who she can trust and who she feels safe and good with, starts to throw all the emotions which were sitting inside for years and cries every single day for a month because there's something new coming she remembers... Too bad not everyone has an opportunity to share everything because I think it's very important and healing.


11. Asking questions:
- Why did you do it?
- You really want to say that?
- What did you do?

I think that asking questions like this suggests an answer and manipulates a child to say whatever it is that parents want to hear. To the examples above I want to add "why are you so rude?" because I heard this question very often. Children feel that if a question of this kind was asked, they'll be criticized after answering so they either won't say anything or will lie to avoid unpleasant situations. I think they become afraid and anxious and feelings like this stay for a long time.


12. Distraction, withdrawal, sarcasm:
- Let's talk about something more pleasant.
- Your story reminds me of...
- Maybe just become president!

First hidden message there that comes to my mind is that you should avoid all the problems you meet in life. If there's anything in a child's way, she should just not pay attention and not worry at all. Also, it tells her that her problems are not important and they're so small that the best way for the parent to deal with it is to ignore and to change the subject or to make jokes which might be very painful. It also causes a child to stop sharing because she knows she won't be listened to and she'll be completely ignored.
Let's say there's a situation: a parent wants to go somewhere and a child says she doesn't want to fasten her seatbelt. Mother sitting in front says she has to do it. The girl says she doesn't want to. Then her father sitting by her starts to distract her and says: "oh, look there, such a nice bird" or "look, I have a candy for you" and then when a child does something different, the father fastens the seatbelts. And then the child has no idea why it's so important to have seatbelts, what might happen when they're not fastened, forgets that there was any problem at all so why would it be any different next time? It won't look different and a reason for that is the father's distracting. I think that if he gets upset next time, he should get upset at himself, not at the child.


I suppose I'll provoke an outrage in a lot of you but I'd like to share something that is stuck in my head and makes a lot of sense to me. A long time ago Nate told me that and I spent a lot of time thinking about this in different aspects and all of my conclusions told me the same thing. There's a lot of situations when a child becomes scared of her parents. Living in fear is something awful and the more fear in one's life, the less room for joy and love! I don't believe that anyone can love someone who she's afraid of in any sense, I don't believe it at all. The other thing is lack of trust and it's easy to see that in people who yell at children or anyone else. Because yelling seems to be the best way in a situation when we don't believe another person will want to work with us. I don't believe in a real love when there's no trust. And lack of trust doesn't appear by itself. I'm sending you to both parts of this post for explanations. (This is my opinion, I'm stuck with this but you don't have to agree. I can't change the world but I can talk about this on my blog.)


When I added part one, one of my readers said something like: "and look who says that!" I'd like to add that a basic and the most important thing you have to have to listen is that you WANT to do it, and in case of that comment I didn't have any need for that and I know there will be times when I won't have it either. If I don't care about anyone at all and I don't want to give him any of my time or energy or someone insults me and I simply don't want to listen to that, I won't force myself. At the same time, I personally can't imagine not being interested in my child's problems (or any other person I care about, I want to have in my life, I want to help) and I can't imagine making them lose their interest in sharing with me. Even if it comes to a disaster like "my teddy bear lost two whiskers!"


I said it'd be long! Did you have any feelings like "yes, I've been there" while reading this post? I'd be happy to read your experiences and opinions. Doesn't matter if they're negative or positive. I want to secure myself by saying for the end that I don't have to want to use active listening responding to all the comments ;-)


Talk to you next time!
Aga... with some Nathan's help :-)